reklama
Kategorie

Tu nie ma miejsca na błędy. W szpitalach ma zacząć działać okołooperacyjna karta kontrolna

reklama

Na sali operacyjnej nie ma miejsca na błędy, mimo to wciąż jeszcze się zdarzają. – W warunkach polskich wynikają tylko z jednej przyczyny: jest to obciążenie pracą przede wszystkim personelu pielęgniarskiego i lekarskiego – mówi Marcin Stasiowski, Wojewódzki Szpital Specjalistyczny nr 5 im. Św. Barbary. I choć teraz pracy będą mieli jeszcze więcej, błędów ma być zdecydowanie mniej. Resort zdrowia zamierza wprowadzić bowiem we wszystkich szpitalach kartę okołooperacyjną. – Po to, żeby eliminować czynniki zakłócające w okresie okołooperacyjnym możliwość popełnienia złej identyfikacji pacjenta, występowanie zdarzeń niepożądanych takich jak wykonanie niewłaściwego zabiegu u niewłaściwej osoby lub w niewłaściwej okolicy ciała, co czasem się zdarza – dodaje Marcin Stasiowski. Przed każdą operacją lekarz potwierdzi tożsamość pacjenta, dwukrotnie sprawdzi czy operowana będzie właściwa część ciała i odpowiednio ją oznaczy markerem. Zanim pacjent opuści stół operacyjny, zespół ponownie potwierdzi, jaki zabieg wykonał oraz przeliczy narzędzia i materiały, by sprawdzić czy niczego nie zostawiono w środku.

 

Górnośląskie Centrum Medycznym w Katowicach to jeden ze szpitali, w którym taka karta już funkcjonuje. Dwa lata po jej wprowadzeniu władze szpitala zapewniają, że wbrew temu co twierdzą przeciwnicy takiego rozwiązania, nie wydłużył się czas oczekiwania na pomoc. – Spełnienie wszystkich tych procedur, jak gdyby odfajkowanie tych procedur powoduje, że prawdopodobieństwo wystąpienia omyłki prawie zmniejszyło się do zera – oznajmia prof.dr hab.n.med. Krystian Wita, z-ca dyrektora, SPSK nr 7 SUM w Katowicach. Niewielkie są jednak szanse na to, by w razie błędu winę udowodnić. – Bardzo rzadko zdarza się, żeby lekarz w jakiś sposób deprawował prace innego lekarza, a tu z takimi sytuacjami mieliśmy do czynienia. Np. dochodziło do tak kuriozalnych sytuacji, że zoperowano nie to kolano, które trzeba i pacjentowi próbowano wmówić, że to drugie i tak miał do operacji – opowiada Marcin Marszołek, Stowarzyszenie Wokanda w Katowicach.

reklama

 

SILESIA FLESZ NAJNOWSZE VIDEO

Mimo oczywistości wielu takich sytuacji sprawy ciągną się latami. Na samą tylko opinię biegłego, który oceni czy lekarz popełnił błąd czy nie w Polsce trzeba czekać od roku do nawet dwóch lat. Doskonale wiedzą o tym Państwo Bednarscy. U kobiety w 2012 roku nie rozpoznano zagrożenia ciąży i dziecko urodziło się martwe. Lekarz i pielęgniarka ze Szpitala Miejskiego w Sosnowcu usłyszeli zarzut dopiero w tym roku. On narażenia życia, ona fałszowania dokumentacji. – Lekarze nie informowali mnie o moim stanie zdrowia, nie informowali mnie, jakie leki zostają podane, co one mogą wywołać – mówiła Ewelina Bednarska.

 

Z danych Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że w krajach, w których wprowadzono kartę, liczba błędów medycznych spadła o 33 proc., a  śmiertelność zmniejszyła się o połowę. W Polsce nowelizacja, która umożliwi wprowadzenie karty jest nadal na etapie projektu. <.>

 

 

reklama

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button