Przychodnie bez kontraktu z NFZ, w woj. śląskim nadal ponad dwieście!
Większość z nich o zamkniętych poradniach słyszała tylko w mediach. Wiele poradni rodzinnych w województwie śląskim podpisało aneks do kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia.
– Gdyby było zamknięte, to nie wiem jakbym się zachowywał i jakby to na mnie wpłynęło, jakie skutki, by z tego były – zastanawia się Janusz Reguluski, pacjent z Katowic.
Przez spór na linii: lekarze rodzinni-minister zdrowia około miliona mieszkańców może mieć problem z dostaniem się do lekarza rodzinnego. Aż 222 placówki w województwie śląskim nie podpisały kontraktu z NFZ. Najgorzej jest w Rybniku (25), Jastrzębiu-Zdroju (16), Zabrzu i Gliwicach (21).
– Głucho, telefony poodkładane, nie ma nikogo, wszystko pozamykane – żali się Andrzej Trzciński pacjent, którego przychodnia jest zamknięta.
Komfortową sytuację mają jedynie pacjenci w Wielkopolsce, na Pomorzu oraz w województwie świętokrzyskim. Tylko tam podpisano 100 procent umów. Znacznie gorzej jest w województwie opolskim. Tu kontraktu z NFZ na nowy rok nie ma prawie połowa, bo aż 108 poradni.
– Wszystko wskazuje na to, że leczeniodawcy zapomnieli o tym, że prawa pacjenta powinny być przestrzegane – pomstuje Krystyna Kozłowska, rzeczniczka praw pacjenta.
Wobec zamkniętych przychodni, które nie zapewnią pacjentom dostępu do dokumentacji zostanie wszczęte postępowanie – grozi Krystyna Kozłowska. Na takie placówki może być też nałożona grzywna. Nawet 500 tysięcy złotych.
– Około 15 procent lekarzy rodzinnych dzisiaj ma oczekiwanie finansowe. Jeśli ci lekarze nie chcą leczyć pacjentów, to muszą się zastanowić. Czy są lekarzami, czy biznesmenami – komentuje sytuację Bartosz Arłukowicz, minister zdrowia.
Punktami spornymi między lekarzami a resortem są nowe obowiązki lekarzy rodzinnych związane z wejściem w życie pakietów onkologicznego i kolejkowego. W ramach tego pierwszego lekarze z Porozumienia chcieli zagwarantowania dodatkowych środków na badania.
– Nie czujemy się związkowcami tylko przedstawicielami samorządu zawodowego, który ma ustawowe mocowanie. Pan minister rozmija się z prawdą niczym związkowiec – odpiera zarzuty prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, Maciej Hamankiewicz.
Te słowne przepychanki zaczęły się dwa tygodnie temu. Nic nie wskazuje na to by szybko się skończyły. Lekarze nadal twierdzą, że pakiet onkologiczny nie nadawał się do wprowadzenia.
– Minister manipuluje cyframi, twierdząc, że lekarze rodzinni są pazerni i chcą więcej, a to nie jest prawda. Bo pieniądze, które otrzymują lekarze rodzinni są w tym wypadku skierowane dla pacjentów – dodaje Hamankiewicz.
Minister Arłukowicz przekonuje, że nie będzie negocjacji z lekarzami, dopóki stosują szantaż, wykorzystując bezpieczeństwo pacjentów. Także o szantażu mówią członkowie Porozumienia Zielonogórskiego.
– Cierpią na tym pacjenci. To nie jest szantaż wobec lekarzy, to są działania w normalnym państwie prawa nie powinny mieć miejsca. To przede wszystkim szantaż wobec pacjentów – twierdzi Mariusz Wójtowicz z Porozumienia Zielonogórskiego.
Pacjentów, których według planu B. ministerstwa, przyjmować mają szpitalne oddziały ratunkowe i izby przyjęć. Co będzie dalej z chorymi okaże się 16 stycznia. Wtedy ma zapaść decyzja,czy lekarze zaostrzą protest i zdecydują się nawet na strajk.