Co premier Kopacz powiedziała po nocnych negocjacjach [WIDEO]
RELACJA LIVE z protestu górników w województwie śląskim [AKTUALIZOWANA NA BIEŻĄCO!]
Natomiast z nadzieję ze swojego spotkania z premier wyszli prezydenci Bytomia, Rudy Śląskiej, Zabrza i Gliwic. Po wielogodzinnych rozmowach z Ewą Kopacz prezydenci czterech śląskich miast i związkowcy mają jednak nieco zdanie na temat planu naprawczego zaprezentowanego przez rząd. – Nie było żadnej innej propozycji idącej w stronę kompromisu. Żadnego ustępstwa z tamtej strony, żadnego kroku w kierunku jakiegokolwiek porozumienia – mówił Jarosław Grzesik, szef górniczej Solidarności.
– Teraz jest otwarta sprawa, wcześniej była zamknięta. Jest postęp – podkreślał za to Zygmunt Frankiewicz, prezydent Gliwic.
Skąd ta różnica zdań? Trudno powiedzieć. Być może samorządowcy bardziej realnie oceniają sytuację niż związkowcy. Dostali też zapewnienie, że będą brali udział w pracach nad programem pomocy dla zwalnianych pracowników kopalń. Postęp, o którym mówił w nocy prezydent Gliwic, to zmiana rządowych planów. Już nie likwidacja czterech kopalń, a ich restrukturyzacja. – Wygląda na to, że pani premier jest zdeterminowana i pracują nad programami, a nie przyszli nam zakomunikować programy – zaznacza Małgorzata Mańka-Szulik, prezydent Zabrza.
Premier Ewa Kopacz zaproponowała samorządowcom i związkowcom dodatkowe trzy miesiące na wdrożenie planów naprawczych w kopalniach Pokój, Sośnica-Makoszowy, Brzeszcze i Bobrek-Centrum. Chodzi o ich przeniesienie do Spółki Restrukturyzacji Kopalń po to, żeby oddzielić majątek produkcyjny od tego, który z produkcją nie ma nic wspólnego i tylko generuje zbędne koszty. – Chcieliśmy pomagać nie dokładając kolejnych pieniędzy do nierentownych kopalń, ale przez restrukturyzację kopalń. Wydawać by się mogło, że około 23 mieliśmy takie poczucie, że mamy wspólne stanowisko – zaznacza Ewa Kopacz, premier RP. Jak się okazało, to jednak było poczucie wyłącznie strony rządowej. Tuż po 2 w nocy było po wszystkim. 12 godzin negocjacji i wciąż bez porozumienia. Szefowie związków pozostali nieugięci. – Nikt nie dał nam gwarancji, że kopalnie będą funkcjonować nawet po procesie naprawczym dłużej niż do 2018 roku – oznajmia Dominik Kolorz, przewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności.
Z drugiej strony, bez szybkich ruchów, za kilka tygodni zarząd Kompanii Węglowej będzie musiał złożyć wniosek o upadłość. Wiele wskazuje na to, że rząd nie wycofa się z głównych założeń programu naprawczego. Czasu jest więc niewiele. Nieoficjalnie wiadomo, że zarówno samorządowcy, jak i związkowcy zdają sobie sprawę z tego, że redukcja zatrudnienia w Kompanii jest konieczna. Teraz chodzi tylko o to, żeby przeprowadzić ją w jak najmniej bolesny dla ludzi sposób.