reklama
Kategorie

Na łyżworolkach po Portugalii albo grill na szczycie Mont Blanc. Kubę przejadą… monocyklami

Trasę wyprawy po Kubie muszą jeszcze dopracować. Wybór trudny, bo miejsc do zobaczenia sporo. Tą części przygotowań zostawiają więc na ostatnią chwilę. – Wszystkie miejsca, które wybieramy są przypadkowe i nigdy nie ma tak, że od razu mówimy, że jedziemy w jakieś konkretne miejsce – zaznacza Karolina Tomaszewska. Dlatego pewne jest tylko jedno – kierunek wyprawy. Tym razem to Kuba. Karolina, Grzegorz i Artur chcą przejechać jedną z największych karaibskich wysp ze wschodu na zachód w 30 dni. Po rowerach, którymi przejechali Mołdawię i łyżworolkach w Portugalii tu wybór padł na monocykle. – Próbujemy robić coś innego, coś ciekawego, co może zainteresować innych ludzi. Co może zainspirować innych i pokazać, że można podróżować w inny sposób – mówi Artur Gańczarczyk.

 

Młodzi podróżnicy na jednym kole codziennie chcą pokonywać aż 80 km. Na razie jednak uczą się tego, jak przejechać kilka metrów bez upadku. – Znaleźliśmy długą ścianę, 20-metrową i wzdłuż tej ściany ustawialiśmy się i próbowaliśmy złapać równowagę. Na początku jest to niesamowicie ciężkie, ale po kilku godzinach treningu daje to efekty i człowiek przejeżdżał już cały parking – wyjaśnia Grzegorz Kubala. Do łatwych nie należą też przygotowania. Te trwają już od miesięcy. Oprócz sprzętu, umiejętności i kondycji na głowie trójki było też sporo formalności. – Mamy bilety, mamy ubezpieczenie i teraz czekamy na wydanie wiz. Dostaliśmy monocykle od sponsorów więc jedyne na co, czekamy to ten czas, który musi upłynąć do wylotu – oznajmia Karolina Tomaszewska.

 

Powiązane artykuły

Ten, zaplanowany jest na 8 marca. Dlatego monocykliści powoli zaczynają się pakować. – Musimy wziąć tylko i wyłącznie najbardziej potrzebne rzeczy. Jedna para spodenek i jeden polar. Wszystko będziemy musieli prać na bieżąco, ponieważ nie możemy pozwolić sobie na duży bagaż, ponieważ będziemy mieć wszystko na plecach – tłumaczy Artur Gańczarczyk. W tym mają już wprawę. Takich wyjazdów przeżyli dziesiątki. Do historii przeszła wyprawa Mont Blanc Grill Expedition, czyli zdobycie najwyższej góry Europy i rozpalenie na szczycie grilla. Każda z tych podróży, choć imponująca i pełna wrażeń zawsze niesie za sobą ogromne ryzyko. – Wolę nie wiedzieć o szczegółach, a dowiedzieć się po przyjeździe jak było naprawdę. Myślę, że to jest dla mnie mniej stresujące – stwierdza Kazimierz Gańczarczyk, tata Artura.

 

Tym bardziej, że cała trójka w planach ma jeszcze wiele do zobaczenia. Szukają pieniędzy na tę i kolejne wyprawy. Jak tylko wrócą z Kuby pojadą do ośrodków uzależnień w całym kraju po to, by swoimi historiami zachęcać do uzależnienia od… adrenaliny.

Pokaż więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button