RAŚ od dziś współrządzi województwem. W tle PO i PIS walczą o głosy wyborców na Śląsku
Beata Szydło wyruszyła w trasę już dwa dni po tym, jak została oficjalnie ogłoszona kandydatką partii na premiera. Jeszcze miesiąc temu Dudobusem podróżowała jako szefowa sztabu obecnego prezydenta elekta. Teraz sama zamierza przekonać wyborców, że jest premierem wszystkich Polaków. – Jeżeli będziemy potrafili wyciągać wnioski, szanować naszych rozmówców to sprawy w Polsce mogą iść w zupełnie innym kierunku, w tym kierunku, o którym dzisiaj marzą Polacy. Prawdziwą wyborczą ofensywę PiS chce jednak przeprowadzić na Śląsku. Tu nie tylko pojawi się Szydłobus, ale też za niecałe dwa tygodnie zaplanowano partyjny kongres. Tymczasem w strukturach śląskiej PO walka o śląski elektorat odbywa się już w sejmiku wojewódzkim. Jego radni wraz z marszałkiem podpisali umowę koalicyjną z Ruchem Autonomii Śląska. – Chcielibyśmy się włączyć i móc również realizować nasze zadania programowe, mając optykę nie wyborów parlamentarnych, ale tych samorządowych – stwierdza Henryk Mercik, wojewódzki radny RAŚ, kandydat na wicemarszałka.
Sformalizowanie tego politycznego przymierza oznaczało godzinną przerwę w obradach sejmiku. Jak złośliwie mówili opozycyjni radni – przyszli koalicjanci nie potrafili zgodnie podzielić się stanowiskami. Oficjalnie celem tej koalicji jest dopuszczenie autonomistów do władzy w regionie i umożliwienie im decydowania o wydaniu ponad 40 miliardów złotych, które Śląsk ma otrzymać z unijnej kasy. – My o ten spokój zabiegamy i poprosiliśmy RAŚ do koalicji, żeby po prostu w sejmiku było znacznie spokojniej, bo mamy poważne wyzwania przed województwem śląskim – zaznacza Wojciech Saługa, marszałek woj. śląskiego. W sejmikowych kuluarach mówi się jednak o tym, że to próba ratowania władzy, którą Platforma, może utracić w województwie po ewentualnie przegranych wyborach do Sejmu. – Tworzona jest taka koalicja strachu. Koalicja strachu, czyli z jednej strony jest PO, a z drugiej jest lewica, PSL i RAŚ. Pytanie oczywiście dlaczego, a dlatego, że jest bojaźń przed tym, że będzie ktoś lepszy, ktoś lepiej będzie zarządzał regionem – uważa Michał Wójcik, wojewódzki radny Solidarnej Polski.
A przy tym Platforma, może zyskać głosy wyborców z otoczenia śląskich stowarzyszeń i samych sympatyków RAŚ-u. – Ciężką pracą pokażemy, jak wiele zrobiliśmy dla naszego regionu. Mimo oczywiście potknięć, bo to jest też podczas rządzenia, bo się zdarzają, jestem przekonany, że wygramy po raz kolejny – oznajmia Tomasz Tomczykiewicz, poseł, przewodniczący śląskiej PO. Poparcie dla rządzącej partii na Śląsku wciąż topnieje. Przewaga nad PiS-em była nieznaczna i w zeszłorocznych wyborach samorządowych i tegorocznych prezydenckich. – Pewnie znowu kampania wyborcza, w której PiS będzie się prezentował jako bardziej dynamiczny, energiczny, pomysłowy i kreatywny będzie działała jednak na ich korzyść, a błędy rzeczywiście popełnione przez Platformę, a było ich wiele i zaniedbania tutaj na Śląsku – one też będą pracowały na korzyść PiS – analizuje Tomasz Słupik, politolog UŚ.
Platformie na Śląsku mogą nie pomóc nawet nowo powołani ministrowie ze Śląska, chociaż ci, już w tej chwili angażują się w pełni w odbudowę nadszarpniętego wizerunku. – Ja sam jestem dobrym przykładem tego, że nie zamykam się w czterech ścianach swojego gabinetu. Dzisiaj miałem okazję spotkać się ze związkowcami, z sędziami sądu apelacyjnego – mówi Borys Budka, minister sprawiedliwości. I chyba taka wzmożona aktywność nie powinna nikogo dziwić, bo do wyborów parlamentarnych zostało plus minus cztery miesiące.