Transformacja Śląska. Dyskusja w Katowicach WIDEO
Do 2049 r. mają zostać zamknięte wszystkie kopalnie. Sprawiedliwa transformacja, bo o niej mowa, to temat numer jeden dla wielu śląskich rodzin, które od pokoleń pracują w różnych sektorach górnictwa. Dziś temat podjęto ponownie. Tym razem w kontekście tego, na jakie pieniądze może liczyć Polska, a dokładniej Śląsk będący ponad 60% beneficjentem funduszy transformacyjnych.
Dziś w Katowicach po raz kolejny dyskutowano o sprawiedliwej transformacji Śląska. Tym razem głównym tematem były instrumenty finansowe oferowane przez Europejski Bank Inwestycyjny.
– Myślę, że bardzo interesującym instrumentem również oferowanym przez EBI jest tzw. instrument pożyczkowy dla sektora publicznego, który z jednej strony jest pożyczką EBI, ale jest też tam komponent dotacyjny – mówi Grzegorz Rabsztyn, EBI w Polsce.
W skrócie, 25 % pożyczonej kwoty nie trzeba oddawać, co przy wielomilionowych projektach może stanowić sumę kluczową. Takie rozwiązania mogą być szczególnie pomocne na Śląsku, który do 2049 r. musi przejść całkowitą transformację z przemysłu ciężkiego do m.in. odnawialnych źródeł energii.
– Polskie regiony górniczej dostaną 3,8 mld euro na wsparcie swoich projektów, które tworzą miejsca pracy w tych regionach, to są nie tylko te instrumenty pożyczkowe, które są w II i III filarze – mówi Adam Guiborge-Czetwertyński, wiceminister.
Ale przede wszystkim to pieniądze, jakie nasz region powinien dostać w ramach I filaru transformacji. Powinien, bo jeśli rząd nie wywiąże się z tzw. kamieni milowych, to wtedy Polska, w tym również Śląsk, zostaną bez obiecanych pieniędzy, co może doprowadzić do nie lada katastrofy.
– Dzisiaj właściwie angażujemy środki własne. Rząd Polski dając zaliczki, daje je ze środków własnych. Są ogłaszane konkursy, gdzie beneficjenci refundują, inwestują własne pieniądze. Będą wnioskować o refundacje tych inwestycji. To się wydarzy za rok, dwa. I wtedy będzie to prawdziwe „sprawdzam” – mówi Anna Jedynak, wicemarszałek woj. śląskiego.
Na transformację Śląska mamy 26 lat. Jakie ten proces będzie generował problemy, pokażą jednak już najbliższe lata.
Bartosz Bednarczuk