Wielka manifestacja w Warszawie. Ponad 60 autokarów z woj. śląskiego
Czy to będzie święto demokracji, manifestacja polityczna, a może tylko wyraz niezadowolenia. A może wszystko naraz, to okaże w niedzielę 4 czerwca.
W stolicy w rocznicę pierwszych nie w pełni demokratycznych wyborów spotkać chcą się przedstawiciele samorządów, strona społeczna, politycy i ci zupełnie z polityką nie związani. Już dziś szacuje się, że z całego województwa śląskiego wyjedzie ponad sześćdziesiąt autokarów.
– Ograniczanie kompetencji samorządu, ograniczanie finansów naszych miast. Nie jest sztuką z jednej strony zebranie pieniędzy, a potem danie tylko swoim i mówienie, że to nagroda od rządu. Na takie coś nie ma zgody samorządów i między innymi o tym pewnie będziemy głośno krzyczeć w Warszawie podczas tego marszu – mówi Maciej Gramatyka, wiceprezydent Tychów.
Marszu do którego właśnie samorządy zmobilizowały się w pierwszej kolejności. Jak przekonują samorządowcy, to między innymi drożejące utrzymanie gmin, rosnące inflacja, ceny energii i wody doprowadziły w niektórych przypadkach do załamania płynności finansowej.
– W tym roku zaprzestaliśmy wszystkich nowych inwestycji, kończymy to co jest. Wiele samorządów oczekuje też na te pieniądze unijne, ale nawet gdyby one dziś przyszły to my nie jesteśmy w stanie ich wziąć, gdyż nie mamy na wkład własny. Więc zapożyczamy się i lecimy, że tak powiem po bandzie, żeby się jakoś utrzymać. – mówi Stanisław Piechula, burmistrz Mikołowa.
Wśród maszerujących będą także ci, którzy znaleźli się na kursie kolizyjnym z CPK.
– Jedziemy, żeby wskazać na fakt walki o nasze małe ojczyzny, które są zagrożone realizacją przeskalowanego, szkodliwego gospodarczo i społecznie projektu Centralnego Portu Komunikacyjnego oraz Kolei Dużych Prędkości. Które w istocie mają doprowadzić do zniszczenia naszych małych ojczyzn za groszowe odszkodowanie, a poza tym obciążenia finansowego całego społeczeństwa – mówi Tomasz Orłowski, Stowarzyszenie „Tak dla naszej przyszłości”.
Listy w zorganizowanych grupach, które do stolicy wyjadą niemal ze wszystkich miast regionu są już od dawna zamknięte. Organizatorzy przekonują, że poruszenie społeczne okazało się tak duże, że wolnych miejsc w autokarach brakowało już kilka dni po ogłoszeniu akcji.
– Ja od 2015 roku protestuję. W różnych miejscach, w różnych sprawach bo konstytucja przez rządzącą partię jest łamana od tego czasu, od 2015 roku. Wydaje mi się, że ten marsz będzie szczególny bo pokaże naszą siłę. I ja po raz kolejny jadę zademonstrować i pokazać, że jesteśmy przeciw takim działaniom, przeciw łamaniom demokracji – mówi Alina Bednarz, radna Sejmiku województwa śląskiego.
Te zarzuty odpierają rządcy, tłumacząc że właśnie marsz jest dowodem na to, że demokracja ma się dobrze. Trudno im się też zgodzić z hasłami przyświecającymi manifestacji.
-Jeżeli ktoś przegrywa wybory i mówi że się demokracja skończyła, to nie jest myślenie demokratyczne, W demokracji rządzi ten kto zdobędzie zaufanie wyborców i co cztery lata wybory parlamentarne są takim testem – mówi Paweł Jabłoński, wiceminister spraw zagranicznych.
Eksperci nie mają wątpliwości jaki jest cel marszu 4 marca w Warszawie. Od tygodni mamy już nieoficjalną kampanię wyborczą.
– Po pierwsze jest to taki przejaw jedności, pokazanie jedności opozycji. Po drugie jest to mobilizacja. A po trzecie rzeczywiście ta mobilizacja będzie służyła do takiego powiedzenia „zobaczcie, jak jest nas dużo, jak potrafimy zamanifestować swoje poglądy, jak jesteśmy silni i jak na tej fali jesteśmy w stanie później mobilizować swoich wyborców”. Także rządzący tutaj dostaną, zostanie wysłany taki jednoznaczny sygnał w ich kierunku – mówi dr Tomasz Słupik, .
Wielki marsz w Warszawie wyruszy w niedzielę o godzinie 12. W województwie śląskim podobna manifestacja ma się odbyć również w Mikołowie.
Autor: Fatima Orlińska