reklama
Silesia Flesz najnowsze informacjeTVS VIDEO

Niebezpieczne odpady w Mysłowicach WIDEO

Od dwóch lat w prywatnej hali magazynowej w Mysłowicach przy ulicy Robotniczej składowane są toksyczne odpady. Bez zezwolenia zgromadził je najemca hali. O fakcie policję zawiadomił jeszcze w 2021 roku właściciel obiektu. W tej sprawie zapadł już nawet wyrok. Czy to kolejna bomba ekologiczna w Mysłowicach i czy w związku z tym mieszkańcy mają powody do obaw? 

 

 

Już po kilku minutach przebywania w jednej z hal magazynowych odczuwalne są ból głowy, drapanie w gardle, a w powietrzu unosi się woń lakierów i rozpuszczalników. To tam od ponad dwóch lat najemca, który wynajął halę od prywatnego przedsiębiorcy, składował niebezpieczne odpady, których ten do dziś nie może się pozbyć. Jak wykazało prowadzone postępowanie, w ich skład wchodzą, m.in. rozpuszczalniki, odpady farb i lakierów, odpady z klejów i oleje silnikowe.

– Firma budowlana, firma która miała się zajmować produkcją, konfekcjonowaniem klejów do płytek, produkcją posadzek betonowych. Mauzery, które są ukryte za bigbagami zostały odkryte przez policję na skutek zapachu, które zaczęły wydawać. To zaczęło nas niepokoić, co znajduje się w tych workach. Jak się później okazało, za tym ukryte są mauzery. Następnie odbył się proces sądowy, najemca też się przyznał do wszystkiego – mówi Arkadiusz Sabat, właściciel hali magazynowej.

Powiązane artykuły

Najemca odbył też karę pozbawienia wolności, a dziś nie poczuwa się do odpowiedzialności za pozostawione w hali mauzery. Nikt też nie zweryfikował, jaka ilość niebezpiecznych substancji w hali zalega, jednak licząc po zajętości powierzchni szacuje się, że to ponad 1000 ton. Właściciel hali zarzuca władzom miasta, że te nie chcą się podjąć usunięcia zastępczego odpadów tłumacząc, że magazynowane w hali nie stanowią zagrożenia dla mieszkańców miasta.

– My uruchomiliśmy, zgodnie z obowiązującym prawem, całą procedurę związaną z zabezpieczeniem odpadów przy ulicy Robotniczej i przymuszeniem właściciela hali i osób, które przywiozły te odpady, aby je wywiozły. Jestem pewny, że te odpady zostaną wywiezione. Pan, który jest właścicielem hali twierdzi, że tam jest niebezpiecznie, a prowadzi tam dalej działalność gospodarczą i zarabia pieniądze wynajmując halę. Nie wierzę w przypadki, że odpady lądują najpierw w Dąbrowie Górniczej u tego samego człowieka, a potem w Mysłowicach w hali i on nie wie, co mu do hali przywożą – mówi Dariusz Wójtowicz, prezydent Mysłowic.

Śledztwo w prokuraturze zakończyło się, a w toku jest postępowanie administracyjne wszczęte przez mysłowicki urząd. Prezydent miasta podkreśla, że wbrew temu, co mówią jego przeciwnicy polityczni, zgody na przywóz i przetwarzanie odpadów niebezpiecznych ze strony miasta nigdy nie było. Odpiera również zarzuty o tym, że niebezpieczne odpady z Brzezinki nie zostały zutylizowane.

– To jest już druga bomba, która została podrzucona do Mysłowic. Pierwszą teoretycznie udało się zneutralizować. Teoretycznie dlatego, że informacje, które do nas dopływają, a którymi dzisiaj zajmują się CBA, policja i prokuratura wskazują, że odpady nie zostały zutylizowane, a tylko zmieniły lokalizację. Ponad 90 mln publicznych pieniędzy poszło na utylizację odpadów. One powinny raz na zawsze zostać unieszkodliwione, a wszystko wskazuje na to, że dorwała się do tego mafia śmieciowa, która przejęła odpady i podrzuciła w kolejne, inne miejsce – mówi Wojciech Król, poseł na Sejm RP Koalicji Obywatelskiej.

Tę sprawę wciąż bada prokuratura w Katowicach. Urząd Miasta w Mysłowicach deklaruje, że posiada całą niezbędną dokumentację, która potwierdza, że chemikalia z Brzezinki zostały wywiezione i zutylizowane w Niemczech. Przypomnijmy, ich wywóz zakończył się rok temu, a łącznie było to ponad osiem tysięcy ton trujących mieszkańców substancji.

 

Fatima Orlińska

Pokaż więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button