Śląskie: Wandale niszczą banery wyborcze WIDEO
Pocięci i potargani kandydaci na ulicach miast w regionie. Co wybory wraca problem niszczenia materiałów wyborczych. Uszkodzone są banery kandydatów każdej opcji. W ostatnich dniach zdewastowane zostały materiały, między innymi w Jaworznie i Katowicach.
Ofiarą wandali padł między innymi poseł Wojciech Saługa, któremu ktoś zniszczył dwa duże banery znajdujące się na wiadukcie na granicy Jaworzna i Sosnowca. Dziś kandydat do sejmu wieszał nowe materiały wyborcze.
– Brudna kampania. Myślę, że nie na tym to ma polegać, żeby niszczyć innych, żeby inni wygrywali. Ale każdy powinien mieć tę szansę. To kosztuje czasu, trochę środków, mamy prawo akurat tu wisieć, prowadzić tę kampanię. Natomiast jakiś człowiek z nożem, prawdopodobnie pod osłoną nocy, bo to nie pierwszy raz, niszczy mi banery z jednej i drugiej strony – mówi Wojciech Saługa, Platforma Obywatelska.
I banery drugiej strony też są niszczone, o czym przekonuje poseł Prawa i Sprawiedliwości Waldemar Andzel.
– No niestety poziom emocji u niektórych ludzi jest duży. Akty chuligańskie się zdarzają. U mnie niestety też ileś banerów miałem przeciętych, czasami przy mnie ktoś zniszczy ulotkę wyborczy czy też kalendarzyk, który rozdaję na co dzień w wielu miastach, gdzie daję wyborcom materiały, rozmawiam z wyborcami o problemach – mówi Waldemar Andzel, Prawo i Sprawiedliwość.
Problemy z niszczeniem materiałów wyborczych pojawiają się przy okazji każdych wyborów – bez względu na to czy to samorządowe, czy parlamentarne. Warto jednak pamiętać, że za takie zachowanie grożą poważne konsekwencje prawne.
– Jeżeli będziemy mieli do czynienia z usunięciem, uszkodzeniem takiego ogłoszenia publicznego, sprawca będzie odpowiadał za wykroczenie. Będzie mu groziła kara aresztu lub grzywny nawet do 5 tys. złotych. Jeżeli natomiast uszkodzenia baneru czy też plakatu wyborczego przekroczą kwotę 800 zł, wówczas sprawca będzie ponosił konsekwencje, jak za przestępstwo zniszczenia mienia – mówi Sabina Chyra- Giereś, KWP w Katowicach.
A za to grozi kara nawet do 5 lat pozbawienia wolności.
Paweł Jędrusik/red. Skarżyńska
