reklama
Silesia Flesz najnowsze informacje

8-letni Kamil z Częstochowy był maltretowany. Dowody to SMS-y

To dzięki obecnej partnerce ojca Kamila dziecko najprawdopodobniej żyje. To ona wymieniała się esemesami z Magdaleną – matką skatowanego 8-latka. To również ona i jej partner zadziałali. Gdyby nie ich reakcja, nie wiadomo, czy Kamil by jeszcze żył.

 

 

Jak podaje Polsat News, obecna partnerka ojca Kamila utrzymywała kontakt z Magdaleną – matką skatowanego 8-latka. Z SMS-ów, które docierały do pani Ewy wynika, że Magdalena chciała ukryć stan Kamila.

reklama

Ojciec 8-latka i jego obecna partnerka Ewa chcieli spotkać się z dziećmi (Kamilem i Fabianem, którzy byli synami pana Artura) w Wielkanoc. Matka chłopców jednak skutecznie to uniemożliwiała. Nie chciała bowiem, żeby wyszedł na jaw stan, w jakim znajduje się 8-letni Kamil.

Ojcu chłopców bardzo zależało na kontakcie z synami, gdyż dopiero od dwóch miejscy, po kilkuletniej przerwie, miał z nimi kontakt.

Tłumaczenia matki Kamila

Kobieta nie chciała, by ojciec spotkał się z dziećmi. Ukrywała bowiem stan, w jakim obecnie znajduje się dziecko. W esemesach do partnerki ojca pisała, że ci nie mogą zobaczyć Kamila, bo Fabian oblał go wrzątkiem, a ona boi się, że pan Artur wraz z partnerką zgłoszą sprawę do MOPS-u. Pani Ewa zapewniła, że nic takiego nie zrobią. Wtedy ta wysłała zdjęcie poparzonego i zakrwawionego Kamila.

Szybko do szpitala

Gdy pan Artur i pani Ewa zobaczyli zdjęcie dziecka, natychmiast zabrali je do szpitala. Dziecko miało liczne rany na całym ciele i twarzy. 

Zarzuty dla rodziców

Przypominamy, że ojczym Kamila usłyszał zarzuty dotyczące, m.in. usiłowania zabójstwa. Mężczyzna miał polewać dziecko wrzątkiem i zostawiać je na rozgrzanym piecu, a wcześniej brutalnie bić i przypalać papierosami. Matce 8-latka prokuratura zarzuciła natomiast narażanie dziecka na niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. Oboje przyznali się do winy. 

Koszmar 8-latka. Poparzone dziecko walczy o życie

 

Skarżyńska/ źr. Polsat News

reklama

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button