Areoklub kontra LPR. Co wydarzyło się na Muchowcu?
Śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego nie mógł ratować ludzi, ponieważ na lotnisku Muchowiec w Katowicach odbywała się impreza motoryzacyjna. Taki przekaz pojawił się w weekend w mediach. Jednak zdaniem Aeroklubu Śląskiego to uczestnicy imprezy było zagrożeni, ponieważ pilot celowo przelatywał nad nimi. Kontrowersyjna sprawa dopiero ma zostać wyjaśniona.
O tej imprezie miało być głośno z powodu ryku silników.
Jednak od soboty jest głośno głównie o kontrowersjach towarzyszących temu wydarzeniu na lotnisku Muchowiec w Katowicach. Najpierw, w sobotę, załoga Lotniczego Pogotowia Ratunkowego nie dostała pozwolenia na powrót do swojej bazy. Później ostatecznie dotarła do Katowic, ale od rana w niedzielę przez ponad 5 godzin zawieszony był dyżur ratowników. Śmigłowiec został uziemiony, bo taką decyzję podjął zarządca lotniska, czyli Aeroklub Śląski. Powodem miało być zachowanie pilota śmigłowca.
– Pierwszy raz się zdarzyło, żeby – podaję za uczestnikami tego wydarzenia – groził w czwartek wieczorem, że tą imprezę rozniesie. Jeżeli tego typu sygnały do nas docierały, to świadczy o tym, że może powstać jakiekolwiek zagrożenie – mówi Michał Tomanek, prezes Aeroklubu Śląskiego.
Są nagrania, na których widać śmigłowiec wzbijający się w powietrze
Do sieci trafiły nagrania, na których widać śmigłowiec wzbijający się w powietrze nad stoiskami wystawców imprezy. To z kolei efekty tego startu. Dlatego loty wstrzymano. Lotnicze Pogotowie Ratunkowe na razie nie dopatrzyło się nieprawidłowości.
Po wstępnym zapoznaniu się z filmikami dostępnymi w internecie i na naszym monitoringu, nie widzimy, żeby te starty odbywały się w sposób niezgodny z przepisami – mówi Justyna Sochacka, Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. LPR będzie badać tę sprawę. Powołano do tego komisję, która ma między innymi przeanalizować parametry lotu z urządzeń rejestrujących znajdujących się w maszynie.
Autor: Łukasz Kądziołka