Bunt w Rozwoju Katowice: Dlaczego miasto traktuje nas jak gorszy klub? Piłkarze Rozwoju piszą list do prezydenta Krupy
Piłkarze i działacze Rozwoju Katowice robią wszystko, żeby zwrócić na siebie uwagę. Na razie jednak zainteresowania nie ma. Przynajmniej ze strony władz Katowic. Te o Rozwoju po prostu zapomniały. Dla prezydenta miasta- jak mówią liczy się tylko jeden klub. -Musi miasto w jakiś sposób uhonorować to, co się tu dzieje, dbać o to, wręcz pieścić, natomiast mamy świadomość bycia numerem dwa – mówi Mirosław Smyła, trener Rozwoju Katowice. Numerem jeden od lat jest tu GKS. Ale i Rozwój gra teraz w pierwszej lidze. Oba kluby reprezentują to samo miasto, ale na tym cechy wspólne się kończą. Tylko w tym roku Katowice przekazały GKS-owi prawie 13 milionów złotych. Dla porównania Rozwój dostał zaledwie nieco ponad pół miliona. -Te dysproporcje finansowe pomiędzy nami a GKS są bardzo duże, klub walczy o milion złotych dla nas, myślę, że dla takiego miasta jak Katowice nie ma żadnego problemu żeby te pieniądze nam przydzielono – podkreśla Sebastian Gielza, zawodnik Rozwoju Katowice.
O wyższą dotację z miejskiej kasy Rozwój Katowice postanowił zawalczyć także na boisku. W derbach Katowic biedny klub z Brynowa z GieKSą zremisował 2-2. Kibicom na długo pozostał w pamięci nie tylko wynik, ale i ta przedmeczowa demonstracja. Piłkarze Rozwoju przypomnieli w ten sposób prezydentowi o swoim istnieniu. Teraz wystosowali do niego specjalny list. –Zwracamy uwagę na to, że zostaliśmy troszeczkę opuszczeni, jesteśmy dyskryminowani – uważa Marcin Nowak, rzecznik prasowy Rozwoju Katowice. Na razie na ten apel nikt z miasta nie odpowiedział. Władze Rozwoju czasu mają coraz mniej. Jeśli nie znajdą miliona złotych, klub może nie dograć do końca sezonu. -Funkcjonowanie na szczeblu centralnym w tych warunkach przy tym wsparciu miasta stanie się niemożliwe i to niestety nastąpiło stąd ponawiamy w dość dramatycznym tonie, bo sytuacja jest dramatyczna – dodaje Marcin Nowak, rzecznik prasowy Rozwoju Katowice.
Rozwój Katowice już teraz ma najmniejszy budżet w pierwszej lidze. Dwa i pół miliona dzielone jest na pierwszą drużynę, grupy młodzieżowe oraz utrzymanie tego obiektu. Władze miasta na razie żadnej dodatkowej pomocy dla klubu nie biorą pod uwagę. -Odniesiemy się do zapisów tego listu merytorycznie poprzez analizę całej sytuacji, a ja podkreślam z całą mocą Katowice budują silną markę i to jest GKS Katowice – mówi wiceprezydent Katowic, Waldemar Bojarun. Z takim stanowiskiem nie zgadzają się opozycyjni radni. Ich zdaniem miasto natychmiast powinno pomóc Rozwojowi. M.in poprzez wykup gruntów od Katowickiego Holdingu Węglowego. Za korzystanie z tych boisk klub płaci KHW rocznie trzysta tysięcy złotych. -Władze Katowic odwracają się plecami do Rozwoju Katowice, udają, że tego klubu nie ma, że nie ma go w pierwszej lidze i chyba czekają aż ten klub spadnie – mówi Andrzej Zydorowicz, radny Katowic, były komentator sportowy.
A ten od początku swego istnienia słynie z doskonałego szkolenia młodzieży. To właśnie stąd wywodzi się min. Arkadiusz Milik. -Szkoda będzie zaprzepaścić dobrą pracę, którą się tu wykonuje przez wiele lat, czego dowodem jest wielu tych chłopaków, którzy zarówno grają w reprezentacjach nie wspominając już o pewnym chłopaku, który robi furorę na świecie – podkreśla Tomasz Wróbel, zawodnik Rozwoju Katowice. Funkcjonowanie dwóch klubów nawet w tej samej lidze zdaniem ekspertów jest możliwe. Wystarczy tylko odrobina dobrej woli. -Współpraca jak najbardziej tak, jasne, że idealnie byłoby gdyby jeden z tych zespołów występował w ekstraklasie, wiadomo, że bliżej jest GKS, a Rozwój byłby takim bezpośrednim zapleczem – mówi Rafał Kędzior, redaktor naczelny SportSlaski.pl. Wzajemną współpracę zakładają nawet władze GKS Katowice. Jednak bez dobrej woli prezydenta rozwój sportu w mieście może zostać zatrzymany. <.>