Bytom: Zamknęła 1,5 roczne dziecko w mieszkaniu na kilka godzin. Płacz chłopca zmusił służby do wyważenia drzwi
Bytomski dzielnicowy uratował 1,5 rocznego chłopca, którego matka zostawiła samego w mieszkaniu. Dziecko przebywało w nim kilka godzin bez żadnej opieki. Policję wezwała sąsiadka, której nie dawał spokoju głośny płacz dziecka.
W ubiegłym tygodniu na telefon służbowy starszego sierżanta Marcina Ślósarka, dodzwoniła się kobieta, która poinformowała, że w mieszkaniu przy ul. Reymonta w Bytomiu od kilku godzin przebywa półtoraroczne dziecko, które płacze i jest tam samo.
Dzielnicowy wraz z innym policjantem, pojechali pod wskazany adres. Po zapukaniu do drzwi, nikt nie otwierał, a z wewnątrz był słyszalny głośny płacz dziecka. Mundurowi porozmawiali z mieszkańcami budynku. Ustalili, że w lokalu mieszka 33-letnia kobieta z dwójką małych dzieci. Z uwagi na płacz dziecka i realne zagrożenie jego życia i zdrowia, starszy sierżant, zdecydował o siłowym wejściu do mieszkania.
ZOBACZ TAKŻE: TVS SILESIA FLESZ [04.10.2018]
Po wypchnięciu drzwi, funkcjonariusze zauważyli w pokoju łóżeczko, w którym stał zapłakany chłopiec. Na widok policjantów dziecko uspokoiło się. Chłopiec był brudny, miał zajady w kącikach ust ze śladami prawdopodobnie krwi, wysypkę na nogach oraz mocno kaszlał. W mieszkaniu panował bałagan, a na podłodze były porozrzucane przedmioty. Wszystko to mogło świadczyć o zaniedbaniach.
Na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe oraz pracowników MOPR.
Po chwili do mieszkania wróciła matka chłopca wraz z drugim synem w wieku 7 lat. Decyzją lekarza 1,5 roczny chłopiec, pod opieką pracownika bytomskiego MOPR-u, został przewieziony do szpitala, celem udzielenia pomocy medycznej dziecku. Jego starszy brat został zabrany drugą karetką pogotowia, również z pracownikiem MOPR-u do bytomskiego domu dziecka.
Matka chłopców została przewieziona do komisariatu. Śledczy z komisariatu przy ul. Rostka przekazali materiały sprawy do prokuratury. Teraz 33-latce może grozić nawet do 5 lat więzienia.
(źr: Śląska Policja)