Bytomsko-Radzionkowska Spółdzielnia Socjalna nie płaci pracownikom i ma milion długów?
Afera w Bytomiu! Opozycyjni radni alarmują, że Bytomsko-Radzionkowska Spółdzielnia Socjalna jest zadłużona po uszy, a swoim pracownikom nie płaci. Co więcej, miasto ze spółdzielni nie wyszło, mimo iż jest w tej sprawie podjęta uchwała! O szczegółach sprawy więcej w materiale Sandry Hajduk.
ZOBACZ KONIECZNIE: Najnowsze wydanie serwisu Silesia Flesz [29.08.2018]
Pod wskazanym na stronie internetowej adresem na próżno ich szukać, a dzwoniąc pod opublikowany numer telefonu słychać taki komunikat: –Przepraszamy, nie ma takiego numeru. To jednak nie jedyny problem z Bytomsko-Radzionkowską Spółdzielnią Socjalną. Do bytomskich radnych dotarły bowiem informacje od pracowników spółdzielni, którzy skarżą się na to, że nie dostają pensji.
-Dostaliśmy informację nieoficjalną, że spółdzielnia jest zadłużona na milion złotych i nie płaci pensji pracownikom. W związku z tym złożyłem dzisiaj pismo do Państwowej Inspekcji Pracy o przeprowadzenie kontroli w Bytomsko-Radzionkowskiej Spółdzielni Socjalnej, aby pracownicy mogli odzyskać swoje należności – mówi Mariusz Janas, przewodniczący Rady Miejskiej w Bytomiu.
Spółdzielnia powstała w kwietniu 2016 roku. Jak można przeczytać na jej stronie internetowej:
Celem działalności BRSS jest reintegracja społeczna a więc odbudowa i umacnianie umiejętności uczestniczenia w życiu społecznym osób bezrobotnych oraz podnoszenie ich kwalifikacji zawodowych poprzez przedsięwzięcia szkoleniowe. Spółdzielnia prowadzi także działalność społecznie użyteczną w sferze zadań publicznych.
Problem w tym, że radni opozycyjny już dawno uznali, że spółdzielnia wyżej wymienionych zadań się nie wywiązuje. Więc podjęli uchwałę obligującą prezydenta Bartylę do wystąpienia miasta ze spółdzielni. Podejrzewają bowiem, że spółdzielnia służyła wyprowadzaniu publicznych pieniędzy.
-Wystarczy przejrzeć te zlecenia, które był realizowane. Po pierwsze wzięto pożyczkę z BPK, która do dzisiaj nie została spłacona. Gdzie są te pieniądze? Ktoś je musiał wziąć do prywatnej kieszeni, bo nic nie znika przecież – mówi Michał Bieda, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Bytomiu. W Urzędzie Miejskim tłumaczą, że sytuacja spółdzielni poprawiała się. O brak wypłat dla pracowników oskarżają natomiast polityczną opozycję.
Biegał nago po dachu 10-piętrowego budynku. Chciał skoczyć. 21-latek był po dopalaczach
–W momencie kiedy radni koalicji opozycyjnej przyjęli uchwałę, która zobowiązuje Bytom do wystąpienia z tej spółdzielni wszyscy wierzycieli zaczęli egzekwować swoje długi przez komorników. To sprawiło, że sytuacja finansowa tak bardzo się pogorszyła, że spółdzielnia nie jest w stanie wypłacić swoim pracownikom wynagrodzenia. Rozmawiałem z zarządem spółdzielni i dowiedziałem się, że aktualnie trwają rozmowy z podmiotem zewnętrznym, zupełnie nie związanym z miastem, który ma wejść w spółdzielnie. Jeśli tak się stanie, to sytuacja finansowa spółdzielni konkretnie poprawi się i będziemy mogli wrócić do właściwego funkcjonowania spółdzielni – wyjaśnia Dawid Wowra, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego w Bytomiu.
Bytomskie Przedsiębiorstwo Komunalne będące spółką należącą w całości do miasta, które udzielało pożyczki spółdzielni zaskarżyło uchwałę radnych, jednak sąd pierwszej instancji odrzucił skargę. Prezydent, który powinien wycofać miasto ze spółdzielni póki co nie planuje tego zrobić – tłumacząc to brakiem prawomocności uchwały.
(Sandra Hajduk)