Chętnych do pomocy nie brakowało. W Katowicach oddali włosy na peruki dla dzieci po chemioterapii
Dziś w Katowicach nikt nie musiał z rozpaczy rwać włosów z głowy. Chętni do pomocy zgłaszali się sami. Katowicki salon to pierwsze na Śląsku miejsce, w którym oprócz nowej fryzury można zrobić coś dla innych. Wystarczy te już obcięte przekazać na rzecz chorych na raka. Zrobione z nich peruki trafią do potrzebujących. W zamian darczyńcy mogą liczyć na profesjonalne, darmowe strzyżenie. – Może kiedyś nam to się przydać, a jak my nie pomożemy to znikąd się nie wezmą. Krew sama się nie wyprodukuje, włosy same nie urosną więc ktoś musi się poświęcić i ktoś musi pomóc – podkreśla Katarzyna Domańska, która oddała włosy na perukę dla dzieci po chemioterapii. Do stworzenia jednej tylko peruki potrzeba włosów z kilkunastu głów. Te zebrane w Katowicach zostaną przekazane na peruki dla dzieci po chemioterapii. – Bardzo dużo tych włosów, bo co najmniej 10 cm z przyczyn technicznych przy samej produkcji tych peruk odchodzi i też nie każdy włos się nadaje – są specjalnie selekcjonowane przy tworzeniu tych peruk – wyjaśnia Natalia Heczko, koordynuje akcję "Włosem w raka".
Chętnych do pomocy nie brakuje. Przy utracie włosów decyzja jest jednak stosunkowo łatwa. Gdy w grę wchodzą np. ludzkie narządy sprawa jest już poważniejsza. 8 lat temu w Polsce było zaledwie 40. tysięcy dawców szpiku, dziś jest ich około 500 tysięcy. Zdaniem męża zmarłej na białaczkę siatkarki Agaty Mróz-Olszewskiej wynik mógłby być jeszcze lepszy. Nadal istnieje jednak duży opór związany z mitami dotyczącymi przeszczepów. – To jest grzebanie w kręgosłupie i to jest uczynienie kogoś kaleką. Chyba trzeba by taką procedurę pokazać w jakimś bardzo popularnym serialu, to wtedy rzeczywiście bardziej dociera do społeczeństwa – uważa Jacek Olszewski, Fundacja Kropla Życia im. Agaty Mróz-Olszewskiej. Tak stało się w przypadku transplantacji narządów. W miesiącu poprzedzającym wejście na ekrany kin filmu "Bogowie", w całym kraju przeszczepiono tylko jedno serce. Miesiąc później liczba takich zabiegów wzrosła do 10! Więcej było też przeszczepów innych narządów. Przemysław Saleta, który 8 lata temu oddał swoją nerkę chorej córce.
Na bezinteresowną pomoc od lat mogą liczyć również banki krwi. Mimo że liczba dawców od lat utrzymuje się na podobnym poziomie, liczba ofiarowanych mililitrów systematycznie rośnie. – My to wszystko oceniamy jako wzrost i świadomości. Wzrost zainteresowania dawstwem krwi i w ten sposób zaopatrujemy już ponad 150 szpitali. Dla żadnego z pacjentów tej krwi nie zabrakło i nie zabraknie – oznajmia Stanisław Dyląg, Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa. Przynajmniej dopóki, dopóty będą Ci, którzy bezinteresownie zechcą uratować komuś życie oddając komuś cząstkę siebie.