Dla szatana zamordowali nastolatków. Jeden z nich kończy powoli odsiadkę
Tomasz S. i Robert K. dokonali ostatniego w Polsce morderstwa rytualnego
Każde z nich miało przed sobą świetlaną przyszłość. Jak mówili ich bliscy, ci młodzi ludzie raczej nie sprawiali kłopotów. Mieli jednak tajemnicę. Byli zafascynowani okultyzmem. W bunkrze nr 44 w Rudzie Śląskiej odprawiali rytuały czcząc Szatana. Fascynacja przerodziła się w zbrodnię, której ofiarami padli ich najbliżsi przyjaciele. Tomasz S. odsiaduje dożywocie, a Robert K. już niedługo wyjdzie na wolność.
– Oni klęczeli, a my recytowaliśmy satanistyczne zaklęcia. Potem ja zaatakowałem nożem Kamila. Słyszałem, jak Karina, dźgana przez Tomka, błagała mnie o pomoc. – zeznawał później jeden ze skazanych.
Bunkier nr 44, w którym doszło do morderstwa nastolatków stoi do dzisiaj i choć wejście wielokrotnie było już zamurowywane, to wciąż przyciąga wielu eksploratorów. W latach 90-tych XX wieku w bunkrze spotykała się nocami młodzież, u której pojawiła się niezdrowa fascynacja okultyzmem. Fascynacja, która dla dwójki z nich skończyła się śmiercią, a pozostałych dwóch więzieniem.
Do ostatniego w Polsce morderstwa rytualnego doszło w nocy z 2 na 3 marca 1999 r. Tomasz S., uważany za przywódcę grupy i tzw. „Mistrza Ceremonii” odpowiednio przygotował bunkier nr 44, zapalając w nim świecie i rysując m.in. znaki pentagram. Jego pomocnikiem w zbrodni planowanej od pół roku był Robert K. Ofiarami byli 19-letnia Karina M. i 18-letni wówczas Kamil W. Oboje mieli ogromne zaufanie do przyszłych oprawców, bo już wcześniej nie raz regularnie brali udział w czarnych mszach odprawianych w bunkrze przez Tomasza S. Do tego Karina była byłą dziewczyną S., do którego w dalszym ciągu miała żywić uczucia.
Ruda Śląska. Sataniści zaatakowali. Wpadli niemal od razu
W nocy z 2 na 3 marca zwabieni do bunkra Karina M i Kamil W. mieli uklęknąć do siebie tyłem w wyrysowanym na ziemi znaku pentagram. Tomasz S. i Robert K. zaczęli wypowiadać zaklęcia. Nastolatkowie nie wiedzieli, że to ostatnie chwile ich życia. Oprawcy chwilę później zaatakowali M. i W. zadając im kilkanaście ran kłutych i bestialsko mordując. Robert K. miał po akcie mordu spanikować i wyjść na chwilę z bunkra. Uspokoił go Tomasz S., który chciał dokończyć rytuał i pozbyć się ciał. Na końcu obaj mieli popełnić samobójstwo, ale K. nie miał w sobie tyle odwagi i uciekł z miejsca zdarzenia. S. też nie dał rady, choć zadał sobie kilka niegroźnych ran w brzuch.
-Zabijając, chciałem zdobyć przychylność zła. – miał powiedzieć później Robert K.
Sprawa wyszła na jaw praktycznie od razu. Zraniony przez samego siebie Tomasz S. wrócił do domu, o sprawie opowiedział bratu, próbując zrzucić winę na Roberta K. Został przetransportowany do szpitala. Obaj młodzi mężczyźni zostali zatrzymani przez Policję. Tomasz S. miał w trakcie procesu okazać skruchę, jednak służba więzienna przechwyciła gryps, w którym oferował 100 tys. złotych za odbicie go z więziennego konwoju oraz zastraszenie siostry Roberta K. tak by ten wziął całą winę za popełniony mord rytualny na siebie.
31 marca 2000 r. po stosunkowo krótkim procesie Sąd Okręgowy w Katowicach wydał w sprawie wyrok. Tomasz S. został skazany na dożywocie, a Robert K na 25 lat więzienia, co oznacza, że ten drugi już niedługo wyjdzie na wolność. Obaj wyroki mieli odsiadywać w więzieniu w Strzelcach Opolskich.
autor: Bartosz Bednarczuk
Przeczytaj także:
Trzech braci, 14 zabójstw i bratanica Edwarda Gierka. Kim był Wampir z Zagłębia?
Straszne rzeczy dzieją się w moim rodzinnym mieście…