Dziura na dziurze. Tak wygląda ulica Porcelanowa w Katowicach
To nie wiejska droga tylko krótki, ale nieprzyjemny dla zawieszenia odcinek ul. Porcelanowej w Katowicach. Jakieś 3 kilometry od centrum miasta. Niektórzy kierowcy mają z tej drogi złe doświadczenia.
– Opona niestety pękła, ubytek w oponie od razu się pojawił, ale liczyłem na to, że dojadę. Dojechałem trzy kilometry, pod mieszkanie. Brat zadzwonił na policję, a oni stwierdzili, że jeśli odjechaliśmy z tego miejsca, to oni nie mają żadnego potwierdzenia, że ta opona pękła na tej drodze. Wszyscy widzą jak ta droga wygląda i nie da się tego ominąć – Mateusz Otowicz, kierowca.
To nie jedyna opona, jaka tu pękła w ostatnich dniach. Te zdjęcia sprzed kilku dni otrzymaliśmy od innego kierowcy. Tym razem policja była na miejscu. Jednak wcale nie jest pewne, że uda się odzyskać pieniądze za uszkodzenia.
– Osiem lat tu pracuje i osiem lat dojeżdżam tą drogą. W tej chwili przejazd jest bardzo utrudniony, bo boję się o kondycję mojego auta. Żaden ubezpieczyciel nie wypłaci mi odszkodowania. Dlatego, że to jest droga leśna i chyba nie mogę tędy jeździć, tak mi się wydaje – mówi Elżbieta, pracuje przy ul. Porcelanowej.
Faktycznie pojawił się tu ostatnio nowy znak. Niektórzy nawet go zauważyli.
– Widziałem aczkolwiek raczej nie zwróciłem uwagi. O uprawnieniach to pierwsze słyszę, że trzeba mieć, żeby tam jeździć – mówi Jakub Machnik, pracownik biurowca.
Kierowcy już wypracowali swoje sposoby. Trzeba jechać albo slalomem, albo pod prąd.
– Jadę po angielsku, po lewej stronie. Jakby jechała po prawej to z szybkością 5 lub 10 km/h. Jeździmy i łamiemy znaki – mówi Halina Kozłowska, pracownica biurowca.
W tym również ten nowy znak, który jak dowiedzieliśmy się od Nadleśnictwa Katowice znak zakazu „postawiono, dla zapewnienia bezpieczeństwa – tak aby nie dochodziło do uszkodzeń pojazdów osób, które są uprawnione do korzystania z tej drogi”. Problem w tym, że choć znak stoi od kilku dni, to nikt o żadnych uprawnieniach nie słyszał. A działa tu kilkadziesiąt firm. Miasto nie może nic zrobić, bo teren należący do Katowic kończy się tu.
– Od skrzyżowania z ul. Kolonia Amandy jest to droga o charakterze leśnym, nie ma ona charakteru drogi publicznej. Miasto, które nie jest ani właścicielem ani nie ma tytułu prawnego do tej drogi, nie ma możliwości wpływania na właściciela czy zarządcę – mówi Michał Mendala, UM Katowice.
Kierowcy wjeżdżają więc na własną odpowiedzialność, bo ustawiając ten znak leśnicy od odpowiedzialności za fatalny stan nawierzchni się uchylają
Autor: Łukasz Kądziołka