Inwestycja za ponad 100 mln zł. Jak na razie z Zakładu Przetwarzania i Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych korzysta tylko Sosnowiec
Dzięki niemu ilość odpadów miała zmniejszyć się o połowę, na razie jednak mnoży problemy.
– Obserwujemy tendencje spadkową w tym okresie letnim wakacyjnym natomiast instalacja jest zaprojektowana na przetworzenie do 280 ton odpadów na dzień w systemie dwuzmianowym – mówi Magdalena Stolarska, z Zakładu Przetwarzania i Unieszkodliwiania Odpadów. Tymczasem średnio dziennie przetwarzanych jest tu zaledwie 5 tysięcy ton. Istnieje więc ryzyko, że nie uda mu się spełnić wymaganych przez unię wskaźników. Zakład Przetwarzania i Unieszkodliwiania Odpadów w Sosnowcu najprawdopodobniej będzie musiał oddać Brukseli część ponad 50 milionowej dotacji.
– W tej chwili projekt jest realizowany zgodnie z planem, beneficjent oczywiście jak każdy, który realizuje inwestycje ma określone problemy, ale myślę że one są na bieżąco rozwiązywane – mówi Małgorzata Kuchna z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Katowicach. Rozwiązaniem miała być współpraca z ościennymi miastami, jednak na razie mimo że rozmowy wciąż trwają na oddanie do sosnowieckiego zakładu swoich śmieci zdecydowały się jedynie Mysłowice, do tego oddają sąsiadowi jedynie ich niewielką część. – Główne instalacje, z którymi współpracuje wykonawca zadania znajdują się na terenie Dąbrowy Górniczej, Sosnowca i Siemianowic Ślaskich – mówi Kamila Szal z UM w Mysłowicach. Samodzielnie swoimi śmieciami gospodarują też Katowice. Tu rocznie produkuje się ich blisko 120 tysięcy ton.
– Najbliższe dwa lata jeszcze funkcjonuje umowa z MPGK, Mpgk jest regionalną instalacją przetrwania – mówi Grzegorz Mazurkiewicz z UM w Katowicach. Urzędnicy przyznają jednak, że już w przyszłym roku problem dotknie nie tylko zakładu w Sosnowcu. W 2016 roku obowiązywać zaczną unijne przepisy które jasno określają wymogi w zakresie zredukowania ilości odpadów, ich recyklingu i dopuszczalnej ilości ich składowania. Przewidują też dotkliwie kara dla tych, którzy nie będą ich przestrzegać.
– Te miasta które mają tego typu odpady nie mają gdzie ich zagospodarować mogą mieć problem spalarnia byłaby przydatna, ale to jest tylko i wyłącznie uzupełnienie całości systemu – mówi Grzegorz Filipek, prezes ZUTOŚ. Którego mimo wielu starań do tej pory w regionie nie udało się rozbudować o wspomnianą juz spalarnię. Wszystkie dotychczasowe lokalizacje takiej instalacji zostały oprotestowane przez mieszkańców. – Każdy kraj z tej tzw Starej Europy ma ten problem już rozwiązany. W Niemczech spalarni osadów i odpadów jest bodajże 70 czy 80. I oni na prawdę nie muszą budować nowych bo te spalarnie już mają z lat 50 lub 60, one oczywiście teraz są unowocześniane – dodaje Filipek.
Na Śląsku brakuje choćby jednej, która nie tylko pomagałaby wypracować unijne normy, ale dodatkowo przyczynić się do lepszej w skali województwa gospodarki odpadami.