Katowice: Proces kierowcy autobusu dobiega końca
Dobiega końca proces Łukasza T., kierowcy katowickiego PKM, który w lipcu 2021 roku śmiertelnie potrącił 19-letnią kobietę w centrum miasta. Rodzina chce dożywocia, prokuratura domaga się 25 lat pozbawienia wolności, obrona wnosi o uniewinnienie, a sam oskarżony przyznaje się do błędu i przeprasza rodzinę ofiary tłumacząc, że wbrew treści aktu oskarżenia, nie miał zamiaru nikogo zabić.
Swoje niezrozumiałe dziś z perspektywy dwóch lat zachowanie próbuje tłumaczyć chaosem i strachem przed agresywną grupą ludzi znajdujących się przed autobusem. Wszyscy znaleźliśmy się w złym miejscu, mówił podczas swojej mowy końcowej. W środę zapadnie wyrok w głośnej sprawie.
Łukasz T., podobnie, jak jego obrońcy, wniósł o uniewinnienie od wszystkich postawionych mu zarzutów tłumacząc, że o tragicznym w skutkach wypadku zadecydowały kolejne zdarzenia losowe, zapoczątkowane bójką grupy na ulicy. Popełnił błąd i mówi, że bardzo żałuje tego, co się stało. Deklaruje również wsparcie finansowe rodzinie zmarłej.
– Często sobie zadawałem pytanie, dlaczego ja w ogóle podjechałem tak blisko tej grupy. Ale przyznam szczerze, że sam sobie nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Gdybym to, co teraz już wiem, wiedział wcześniej, ja bym w ogóle nie podjechał pod tą grupę tak blisko albo wziął wolne i w ogóle tego dnia nie poszedł do pracy. Także to myślę byłaby najlepsza opcja. Przyznaję, to był mój błąd, nie powinienem tak blisko podjeżdżać tej grupy, ale też nikogo z nich nie zamierzałem skrzywdzić – mówi Łukasz T., oskarżony.
Troje obrońców oskarżonego w mowach końcowych podnosiło, że w zgromadzonym obszernym w sprawie materiale dowodowym wiele jest niespójności. Wskazywali m. in. na wykluczające się wzajemnie i sprzeczne zeznania świadków, sporządzone opinie psychologiczne oraz biegłych sądowych. Zdaniem obrońców nie ma również dowodów jasno wskazujących na to, że Łukasz T. celowo i z zamiarem pozbawienia życia wjechał w grupę ludzi.
– Materiał w sprawie rzeczywiście jest ilościowo szeroki, natomiast jeżeli chodzi o jakość, to już nie daje pełnych możliwości. Ta ocena sądu rzeczywiście, moim zdaniem, będzie trudna. Nie mamy w sprawie, mimo tylu dowodów, także informatycznych, nowoczesnej techniki, tak naprawdę pewnego obrazu odwrócenia twarzy kierowcy w momencie rozpoczęcia ruchu – mówi Przemysław Moroz, obrońca oskarżonego.
Obrończyni Łukasza T., podawała w wątpliwość opinie toksykologiczne. Jej zdaniem w raportach brakuje informacji, co do godzin pobieranych od kierowcy próbek krwi do badań, ich kolejności, a tym samym trudno stwierdzić kiedy miał przyjąć substancje w ilościach wystarczających do uznania popełnionego przestępstwa pod ich wpływem.
– W mojej ocenie należy stanowczo zaprzeczyć tezie, aby możliwym było jednoznaczne – tu podkreślam jednoznacznie przyjęcie, iż oskarżony Łukasz T. w chwili zdarzenia prowadził autobus pod wpływem opioidu, a to tramadolu, a więc środka działającego podobnie do alkoholu. Czym wyczerpał znamiona przestępstwa z artykułu 178a. § 1. kodeksu karnego. Nie ustalono w sposób pewny, kiedy oraz w jakiej dawce oskarżony mógł w ogóle przyjąć taką substancję – mówi Kinga Jaśkiewicz, obrończyni oskarżonego.
Prokurator z kolei jednoznacznie zaprzeczył tezie mecenas, jakoby oskarżony mógł przyjąć wykryte w badaniach toksykologicznych środki zaraz pod zdarzeniu.
– Bezpośrednio po najechaniu na pokrzywdzoną była faza ucieczki trwająca kilkanaście sekund, zakończona zatrzymaniem autobusu. Od tego momentu oskarżony był widziany przez kolejnych świadków. W pierwszym rzędzie przez funkcjonariuszy policji, którzy przyjechali na miejsce zdarzenia, pasażerów Ubera, kolejnych funkcjonariuszy policji iw żadnym momencie nie opisali oni ani przyjmowania leków, ani przyjmowania amfetaminy, ani przyjmowania paracetamolu chociażby – mówi Rafał Nagrodzki, prokurator Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
Wyrok w sprawie zapadnie w środę. Jedyną okolicznością łagodzącą może być to że oskarżony nie był wcześniej karany.
Autor: Fatima Orlińska