Katowice: Przemysław Wipler nie patyczkował się przed szkołą [WIDEO]. Małe partie walczą o wyborców
Polityk z kartonem pączków, czyli próba zagrania na emocjach uczniów, ale przede wszystkim drobnych przedsiębiorców, w których uderzyła ustawa Platformy o zdrowej żywności w szkołach. Tak na dwie doby przed końcem kampanii wyborczej "pokazał się" poseł partii Korwin. Nie bez powodu na swój słodki happening Przemysław Wipeler wybrał katowickie liceum, w którym miesiąc temu spektakularnie zamknięto szkolny sklepik. – Chcemy, żeby w Polsce można było w szkole legalnie kupić pączka, drożdżówkę i znieść setki-tysiące podobnych idiotycznych zakazów, których symbolem jest ten pączek. Polakom, polskim dzieciom życzymy smacznego. Przeciągnąć też na swoją stronę elektorat dużych partii próbują kandydaci Nowoczesnej Ryszarda Petru. Postrzegani przez politologów i niektórych wyborców jako tak zwana Platforma Plus, sami kandydaci Nowoczesnej, nie ukrywają, że chcą w końcu zrobić to, co obiecywali przed laty politycy partii Donalda Tuska. – To są kwestie podobne do tych programów, które deklarowała do wykonania Platforma Obywatelska osiem lat temu, czy nawet wcześniej. Dlatego, że to są słuszne cele do realizacji, żeby postawić gospodarkę – mówi Paweł Koehler, kandydat .Nowoczesnej do Sejmu.
Zresztą politycy .Nowoczesnej nie ukrywają, że po wyborach gotowi są wejść w koalicję z Platformą. Czego nie można już powiedzieć o ugrupowaniu Pawła Kukiza. Rockowy muzyk, nie od dziś zaznacza, że w jakiekolwiek koalicje może wejść wówczas gdy spełnione zostaną jego najważniejsze warunki. – Wszystko zależy od tego, czy będzie konsensus w zakresie konieczności zmiany ustroju państwa, czyli oddzielenia władzy wykonawczej od ustawodawczej, zniesienia progu referendalnego i gruntownej reformy większościowego systemu. Wojownicy Kukiza jednak w tej kampanii wyborczej niekoniecznie chcą odbierać wyborców innym partiom. Liczą na tych niezdecydowanych. – Jeśli na przykład wczoraj ileś osób oglądało debatę to z 10 procent tych ludzi, którzy nie mieli na wybory pójdą. Bo jak chodzę po ulicy pytają się mnie ludzie – o nie miałem iść na wybory, ale to mnie przekonało – opowiada Jacek Piwowarczuk, kandydat Kukiz'15 do Sejmu.
Coraz bardziej przekonują do siebie wyborców kandydaci partii Razem. Chociaż w sondażach wciąż ich wynik plasuje się na granicy błędy statystycznego, zapunktowali w ostatniej debacie na antenie kilku ogólnopolskich telewizji. Postrzegani są jako młodą alternatywę dla starej lewicy. – Postawiliśmy na spotykanie się z wyborcami, na bezpośredni kontakt, na rozdawanie ulotek, na rozmowy. Przeprowadziliśmy tych rozmów w skali kraju dziesiątki tysięcy. Zebraliśmy 120 tysięcy podpisów bezpośrednio na ulicach. To jest prawdziwy kontakt z wyborcami – stwierdza Jarosław Soja, kandydat partii Razem do Sejmu. Na nich jednak duży wpływ mają wciąż te same sondaże wyborcze, w których najwyższe notowania mają te największe partie polityczne. W efekcie ze szkodą dla tych mniejszych, nowych ugrupowań. – Wyborca szczególnie ten niewyrobiony, ten podejmujący decyzje w ostatniej chwili, a ich jest czasami do 40 procent. Są tacy, którzy nawet przed samym lokalem, czy nawet w lokalu podejmują decyzję wyborczą, jak przypuszczam, że ci wyborcy mogą się kierować właśnie sondażami – uważa dr Tomasz Słupik, politolog, UŚ.
Co innego, jeśli do Sejmu startuje ugrupowanie regionalne takie jak Zjednoczeni dla Śląska. Oni liczą wyłącznie na wyborców z regionu. Tych, powiązanych ze śląskimi stowarzyszeniami i mniejszością niemiecką. – Naprawdę jest bardzo duża szansa, żebyśmy mieli jednego posła, w porywach może być nawet dwóch, bo to jest 24 tysiące głosów to jest jeden poseł u nas – zaznacza Dietmar Brehmer, kandydat do Sejmu, Zjednoczeni dla Śląska. Dlatego, że Zjednoczeni dla Śląska, jako ugrupowanie mniejszości nie muszą przekraczać progu wyborczego. Kandydaci tej i wszystkich innych partii startujących do parlamentu po raz pierwszy zaprezentowani będą w debacie na antenie TVS.