Koszmarna sytuacja finansowa szpitali. Brakuje pieniędzy na opłacanie ZUS-u
Władze szpitali powiatowych w regionie biją na alarm i włączają syrenę. Taką samą, której używają żeglarze w trudnej sytuacji, na przykład we mgle.
– To jest ostatni sygnał, który przed chwilą państwo słyszeliście, który my, żeglarze, a wielu z nas jest, używamy w stanach ostatecznego zagrożenia i bezpieczeństwa – mówi Władysław Perchaluk, prezes Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego.
Chodzi oczywiście o problemy finansowe szpitali. Te mają za złe władzy, że koszt podwyżek dla pracowników służby zdrowia nadal obciąża budżety szpitali. Odnotowały one wzrost wyceny świadczeń na poziomie 4-8 proc., podczas gdy wyliczenia mówią, że aby sfinansować wzrost płac, trzeba zwiększyć wyceny o… ponad 22 proc.
Dziś dyrektorzy szpitali alarmują, że zaczyna im brakować pieniędzy nawet na… opłacanie ZUS’u. O swoich problemach rozmawiali dziś podczas obrad Wojewódzkiej Rady Dialogu Społecznego w Urzędzie Wojewódzkim.
– My tych oszczędności szukamy bez przerwy. Jesteśmy chyba w takim permanentnym stanie oszczędzania już od wielu, wielu lat. Oczywiście pewnie jeszcze gdzieś się da zaoszczędzić. Możemy wyłączyć tę przysłowiową żarówkę, przykręcić o 2 stopnie ogrzewanie, czy zrobić jakieś inne manewry, które pozwolą nam coś zaoszczędzić. Tylko że w tej chwili, w zdecydowanej większości szpitali, ponad 80 proc. kosztów to są koszty wynagrodzeń – mówi Krzysztof Zaczek, prezes zarządu Szpitala Murcki w Katowicach.
– Jesteśmy w takim momencie, że albo nie wypłacimy tych należnych pracownikom wzrostów wynagrodzeń, albo szpitale popadają w długi i ich dalsze istnienie jest zagrożone – mówi Wojciech Konieczny, dyrektor Miejskiego Szpitala Zespolonego w Częstochowie, senator RP.
Zdaniem dyrektorów i prezesów szpitali powiatowych obecna sytuacja może doprowadzić do likwidacji oddziałów, a nawet całych szpitali. A to spowoduje jeszcze większe problemy z dostępem do lekarzy.
Autor: