Pesymistyczne dane. Mamy jedne z najniebezpieczniejszych dróg w UE. Największe natężenie ruchu jest na S86 w Sosnowcu
Samochodów na polskich drogach z roku na rok przybywa. Co drugi obywatel naszego kraju posiada już swoje auto. – Największe natężenie ruchu w Polsce zmierzyliśmy na terenie województwa śląskiego na drodze S-86 w Sosnowcu i na autostradzie A4 – informuje Marek Prusak, rzecznik prasowy GDDKiA w Katowicach. Na dobę przejeżdża tu ponad sto siedemdziesiąt tysięcy aut. To jednak wynik zmierzony tu 5 lat temu. Dlatego teraz Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad ponownie zlicza natężeniu ruchu. – Jest to bardzo dobre narzędzie planistyczne i obrazujące jak wygląda sytuacja ruchowa w poszczególnych województwach – dodaje Marek Prusak.
To liczenie ma m.in. poprawić bezpieczeństwo na drogach. O to ma zadbać również powołany przez Ewę Kopacz specjalny rządowy pełnomocnik. Pełnomocnik ds bezpieczeństwa ruchu drogowego. – To jest ważna strategia, ja poczekałbym jednak na jego efekty i oceniał po efektach, a nie koncepcji – mówi Adam Szejnfeld, europoseł PO. Koncepcja może trochę dziwić, bo od trzynastu lat przy Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju działa już Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Zdaniem ekspertów nie jest ona jednak skuteczna. Rada w praktyce może niewiele. – Powielanie kompetencji organizacji, która już istnieje wydaje się być bezsensowna. Być może minister powołując pełnomocnika ma poszerzone kompetencje, tego nie wiemy – oznajmia Wojciech Drzewiecki, Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar.
Według opozycji sprawa wydaje się oczywista. Powołanie 22 już pełnomocnika rządu ma tylko jeden cel. – Ewa Kopacz postanowiła w tych ostatnich miesiącach urzędowania załatwić jak najwięcej posad rządowych swoim znajomym – uważa Jacek Sasin, poseł PiS.
– W ten sposób żerują na państwie jak pijawki. To jest myślenie PO, żeby tylko dać swoim, żeby się nachapali, a nie żeby zrobić coś dla państwa, ludzi – dodaje Zbigniew Ziobro, prezes Solidarnej Polski.
Choć rząd powołuje kolejne instytucje, to na drogach sytuacja się raczej nie poprawia. Polska jest nadal jednym z najbardziej niebezpiecznych krajów w Unii Europejskiej. Co prawda liczba wypadków systematycznie maleje, ale więcej niż u nas osób na drogach, ginie tylko w Rumunii. – Znaczna część tych zdarzeń zaistniała z winy kierującego, jest to 85%. Głównymi przyczynami jest nadmierna prędkość, nietrzymanie odpowiedniej odległości oraz nieudzielenie pierwszeństwa – wymienia mł. asp. Marzena Szwed, Wydział Ruchu Drogowego KWP Katowice. Suchej nitki na polskich drogach nie zostawia też Najwyższa Izba Kontroli. Braki w infrastrukturze widoczne są tu gołym okiem. – Na nic zdarzą się apele, fotoradary, wideorejestratory jeżeli wyprzedzanie na polskich drogach będzie obarczone tak wielkim jak obecnie ryzykiem, zdarzenia czołowego czy bocznego, ze względu na brak dróg i poboczy – wyjaśnia Krzysztof Kwiatkowski, prezes NIK.
A drogi nie wytrzymują coraz większego natężenia ruchu. Bywa, że drobna kolizja paraliżuje całe miasto. Problemów do rozwiązania jest znacznie więcej. – Brakuje nam wizji jak się będziemy przemieszczać jeżeli nastąpi dalszy wzrost ruchu drogowego, a na pewno nastąpi. Pojawi się problem parkingów, sprawnego transportu publicznego, który powinien zapewniać parametry takie, aby nie kolidował z tymi pasami ruchu, których używają samochody osobowe – podkreśla Stanisław Krawiec, Wydział Transportu Politechniki Śląskiej. Na razie jednak o sprawności tego systemu możemy tylko pomarzyć. A dbałość o bezpieczniejszą jazdę musimy zacząć od samych siebie.