Alojzy Lysko wraca do sejmu! Historia zatacza koło
„Mianujom mie Hanka” wg Alojzego Lyski, monogram Teatru Korez w reżyserii Mirosława Neinerta i w wykonaniu Grażyny Bułki, 31 stycznia 2024 zostanie zaprezentowana w sejmie. Tego dnia historia w pewien sposób zatoczy koło.
Mało kto wie o tym, że impuls do narodzin najważniejszego nurtu twórczości Lyski dały przeżycia pisarza w czasach, kiedy sam był posłem na Sejm. I to posłem PiS. A to właśnie na gruncie tego nurtu narodziła się później w tak poruszający sposób przedstawiona historia tytułowej bohaterki „Mianujom mie Hanka”.
Komuś, kto nie śledził polityki w czasach Sejmu V kadencji (lata 2005-2007), może być trudno uwierzyć, że Alojzy Lysko był posłem Prawa i Sprawiedliwości. A jednak.
– Mam żal do siebie, że byłem naiwny i uwierzyłem w takie piękne hasło: PiS. Prawo i Sprawiedliwość – przyznaje Lysko z perspektywy czasu i z nutą samokrytyki. – A ponieważ byłem po studiach prawniczych, to dla mnie prawo było czymś świętym. A sprawiedliwość przecież od wieków jest wartością. To jakieś dobro, wartość, arcywartość.
Tu jednak Lysko szybko się zraził. – Bo zauważyłem, że to absolutnie nie ma żadnego związku z prawem i sprawiedliwością, to raz. A drugie – nie Polska, nie ojczyzna jest ważna, tylko partia jest najważniejsza. Ta partia, partia i jeszcze raz partia – tłumaczy z goryczą. I podkreśla, że tak jak szybko został posłem, tak też szybko zgasł. W Sejmie zaczął głosować za projektami, które uważał za korzystne dla Śląska, nie zważając na klubową dyscyplinę. Zaś wieczorami na szóstym piętrze Domu Poselskiego, gdzie mieszkał…
To właśnie ten okres był w moim życiu najpłodniejszy, bo tam, na tym szóstym piętrze, powiedziałem sobie: Ja tu nic nie zbroję. Zabieram się za to, co noszę pod sercem od wielu lat. Zaczynam pisać „Duchy wojny” – wspomina Alojzy Lysko.
I tak oto, w Warszawie i z zawodu Lyski jego niezbyt fortunnym posłowaniem, poczęły się „Duchy wojny”. Wielotomowe dzieło, któremu było przeznaczone stać się opus magnum swego autora.
Od „Duchów wojny”…
Bohater pierwszych tomów cyklu powieściowego „Duchy wojny” to śląski żołnierz Wehrmachtu poległy na froncie wschodnim, Alojzy Ochman. Jego pierwowzorem jest ojciec pisarza. W dziejach tej tragicznej postaci przeglądają się biografie innych Ślązaków, walczących w niemieckich szeregach. Ale już główną bohaterka piątego tomu jest Wichta (Jadwiga) Ochmanowa. To postać wzorowana na matce Lyski, owdowiałej w 1944 r. Z jednej strony usiłującej ułożyć sobie życie i zmagającej się z jego trudnościami,. Z drugiej jednak niemal do śmierci żyjącej w udręce i niepewności co do ostatecznego losu zaginionego na froncie i uznanego za zmarłego męża. To była pierwsza próba Lyski zmierzenia się z dramatem śląskich kobiet, nie oszczędzanych przez trudną i tragiczną nieraz historię XX-wiecznego Śląska.
Okazję do kolejnej i przełomowej dla genezy „Mianujom mie Hanka” dała głośna dyskusja wokół projektu wystawy historycznej nowego Muzeum Śląskiego.
… do „Śląskiej Niobe”
Kiedy doszła mnie wieść, że projekt stałej ekspozycji dla nowego Muzeum Śląskiego z „machiną parową” w tle stał się przedmiotem rozgrywek politycznych, a w końcu i personalnych – poirytowałem się – pisał Alojzy Lysko w roku 2015. Kiedy zaś z różnych źródeł zaczęły wyciekać informacje, że w nowym projekcie pierwszym eksponatem witającym zwiedzających ma być osławiona gilotyna katowicka – wzburzyłem się do żywego. Wtenczas narodził się pomysł napisania własnego scenariusza do tej ważnej dla Górnoślązaków wystawy.
W 2016 utwór Lyski zdobył prestiżowe Grand Prix konkursu dziennikarskiego imienia Krystyny Bochenek. O „Śląskiej Niobe” zrobiło się na Śląsku głośno. Opowieść Lyski tak zafascynowała dyrektora Teatru Korez Mirosława Neinerta, że zaproponował jej adaptację sceniczną w formie monodramu.
Resztę znacie: fenomenalna gra Grażyny Bułki (Złota Maska w 2017 r.), pełna widownia, widzowie płaczący jak bobry (sam widziałem, sam ryczałem), kilka lat na afiszu Korezu, pokaz sztuki w Parlamencie Europejskim, zorganizowany staraniem europosła Łukasza Kohuta. A później odmowa dla jej wystawienia w Sejmie RP (kontrowersyjna i pożałowania godna decyzja poprzedniej władzy). Ale teraz wreszcie „Hanka” się tego pokazu doczeka. I trawestując klasyczkę, to się po prostu należało. By Lysko powrócił do Sejmu, a ta śląska historia zatoczyła koło.