Miasta zasypane plakatami wyborczymi. W Częstochowie mają dość i zaczynają je wrzucać do kosza
Dla wielu z polityków latarnie i słupy stały się prostą drogą na dotarcie do Sejmu. W tym wyścigu liczy się to, by zaznaczyć w nim swoją obecność. – Utrudniają jazdę, obserwację drogi. Ogólnie rzecz biorąc takie oplakatowanie nie jest rzeczą dobrą – mówi Waldemar, mieszkaniec Częstochowy. W Częstochowie słupy i latarnie są bardziej obwieszone niż bożonarodzeniowa choinka. Pod Jasną Górą politycy nie mieli żadnej świętości. Kandydaci do Sejmu i Senatu wieszają plakaty tam, gdzie prawo tego kategorycznie zabrania. – Jesteśmy dzisiaj po to, żeby zaprotestować przeciwko igrzyskom wyborczym, które fundują nam w zasadzie co wybory wszystkie partie polityczne – oznajmia Martin Saczek, kandydat do Sejmu, Partia Razem.
W tej rywalizacji nie bierze udziału ta Partia Razem. Kandydaci z tego małego ugrupowania protestowali dziś w Częstochowie przeciwko takiemu zaśmiecaniu miasta. – Pierwszy pomysł to rzeczywiście opierało się na braku funduszy, bo jesteśmy skromną partię, natomiast w tej chwili jest to już wybór polityczny – stwierdza Jarosław Soja, kandydat do Sejmu, Partia Razem. Razem z Partią Razem z plakatami walczy częstochowski Miejski Zarząd Dróg i Transportu. Plakaty owszem mogą wisieć, ale w wyznaczonych do tego miejscach. Zabronione jest wieszanie na znakach drogowych, tabliczkach z nazwami ulic czy sygnalizacji świetlnej. – Wystosowaliśmy do wszystkich komitetów pismo przypominające zasady, które obowiązują w mieście, a że oddźwięk był niewielki, postanowiliśmy naszych pracowników wysłać na ulice, żeby zmonitorowali jak sytuacja wygląda – tłumaczy Maciej Hasik, rzecznik prasowy MZDiT w Częstochowie.
Jeśli wygląda ona w taki sposób plakaty są usuwane. I choć doszło do złamania prawa, mandatu wypisać nie można. By ukarać sprawcę trzeba go złapać na gorącym uczynku. Dlatego w Sosnowcu walka z wyborczym plakatowaniem wygląda inaczej. – Każdy z komitetów jeśli chce umieszczać plakaty na elementach miejskiej infrastruktury musi się do nas zgłosić, taką zgodę uzyskać i zapłacić odpowiednią kwotę – wyjaśnia Rafał Łysy, rzecznik prasowy UM w Sosnowcu. Niektóre władze miast są bardziej rygorystyczne. W Świętochłowicach w takich miejscach plakatów nie można wieszać. Z kolei w Katowicach wszystkie kampanijne chwyty dozwolone. I choć przy okazji tych wyborów nic się już tu nie zmieni, to jest szansa, że kolejne będą bardziej estetyczne. – Spodziewałem się tego zalewu plakatów, próbowałem temu przeciwdziałać i już kilka tygodni temu napisałem interpelacje do prezydenta w sprawie regulacji, które zakazałyby wieszania plakatów – mówi Krzysztof Pieczyński, radny Katowic.
Prezydent jedynie prosił o porządek, ale jak widać bez efektu. Ci którzy na słupach "królują" nie widzą w tym jednak nic złego. – Reklamowanie się na latarniach jest najtańszą formą reklamy, a wyborcy, mieszkańcy miast mają prawo też poznać kandydatów, w inny sposób byłoby trudniej – uważa Wojciech Król, kandydat do Sejmu, PO. Tak prowadzona kampania działa przez całą dobę. Choć czasem ciężko coś z tłumu dla siebie wyłowić. – Jak spotkam się z wyborcami, to mówią – to jest ta pani ze słupa – opowiada Ewa Kołodziej, kandydatka do Sejmu, PO. Przekaz może i dobrze się nie kojarzy, ale w polityce tak jest – nieważne jak, byle mówili.