„Nie dla CPK”. Protest w Katowicach [WIDEO]
Plac Wolności w Katowicach stał się w sobotnie popołudnie symbolicznym i bardzo wymownym miejscem. A to za sprawą protestu, którego uczestnicy zgromadzili się w tym miejscu, by przejść ulicami miasta i głośno wykrzyczeć swój sprzeciw.
Mieszkańcy naszego regionu, ale i innych części Polski nie zgadzają się na budowę Kolei Dużych Prędkości planowanych w ramach rządowej inwestycji Centralnego Portu Komunikacyjnego. Protestowali nie po raz pierwszy i z pewnością nie ostatni, bo jak sami podkreślają od wielu miesięcy, problemem jest nie sama inwestycja a fakt, że przy jej planowaniu nikt nie prowadzi z nimi dialogu. Dziesiątkom tysięcy osób – nie tylko na Śląsku – grozi wysiedlenie za bezcen, czego obawiają się zarówno ci najstarsi, jak i ci, których domu powstały zupełnie niedawno.
– Chcemy, żeby zaczęto z nami rozmawiać. My proponujemy rozmowy od dwóch lat, mówimy o wykorzystaniu istniejącej infrastruktury, mówimy o linii E65, która może być modernizowana. To wszystko jest mówione jakby w powietrze, nie jest odbierane przez CPK, nikt się do tego nie odnosi. Jesteśmy bezsilni, jesteśmy bezsilni wobec inwestycji, która jest inwestycją państwową, a to co robimy jest dopuszczanym prawem wyrażania naszych poglądów i tego, co o tym myślimy – mówi Ewa Chmielorz, radna Mikołowa.
– Ta władza nie słucha obywatela, wszystko wrzuca do kosza. Ja tu przyjechałem z prezentem do kolegów, wesprzeć ich z Mazowsza. Przywiozłem tu 24 uchwały rad miast, gmin, starostw mówiących jednoznacznie „nie dla CPK, nie dla KDP, nie dla linii kolejowych dużych prędkości, żadnych wariantów”. W tych uchwałach jasno i wyraźnie jest napisane „kategorycznie się sprzeciwiamy”. To są 24 uchwały, dzisiaj chcę wręczyć je tutaj komitetowi protestacyjnemu. Tych uchwał mam już w kraju ponad sto – mówi Tadeusz Szymańczak, protestujący z Mazowsza.
– Wielokrotnie rozmawiam z mieszkańcami, którzy są bezpośrednio niestety w liniach buforowych planowanej inwestycji. Tak naprawdę dla nich to jest działanie bezprawne, które wprowadza niepokój społeczny, nie pozwala im tak naprawdę mieszkać spokojnie. Od kilku lat wiedzą o inwestycjach i nie mogą spokojnie żyć i mieszkać, bo nie mogą zaplanować swojej przyszłości. Więc tak naprawdę to jest bardzo szkodliwe, a już nie wspomnę o tym, że sama ustawa o wywłaszczeniach jest niesprawiedliwa. No nie można szukać sprawiedliwości w ustawach, ale jednak jest krzywdząca – mówi Beata Bala, radna Katowic.
– W naszym przypadku linia kolejowa ma przebiegać niecałe 200 m od naszego domu. Formalnie zamknęliśmy budowę na przełomie maja i czerwca tego roku, a dowiedzieliśmy się w sierpniu, że 200 m od naszego domu i przez domy naszych sąsiadów z gminy Błaszki mają przebiegać trzy dodatkowe warianty pojawiły się po południowej gminy Błaszki. To jest gmina rolnicza, zabudowa zagrodowa, tam nie ma żadnej ciężkiej infrastruktury kolejowej. Mało tego, mamy dworzec kolejowy, który powstał ponad 120 lat temu, który jest zamknięty, zabity dechami, pociąg jeździ raz na 3,5 godziny. I zamiast regionalnych pociągów, żebyśmy mogli dojechać do Łodzi, do Kalisza, funduje się nam pociągi dużych prędkości tak naprawdę niszcząc całą gminę. Bo to będą nieodwracalne zmiany, które nic nie dadzą z perspektywy mieszkańców Polski gminnej i powiatowej – mówi Mikołaj Dorożała, protestujący z woj. łódzkiego.
Wszyscy dziś protestujący zapowiadają, że protesty nie ustaną. Są bowiem zdania, że to praca u podstaw, która ma w świadomości społeczeństwa zakorzenić myśl, że to co dzieje się teraz z planowaną inwestycją Centralnego Portu Komunikacyjnego, może w przyszłości dotyczyć każdej innej. Czego finalnie straty poniosą ludzie.
Fatima Orlińska