Odstrzał dzików w Mysłowicach
Mysłowice mówią dość i zapowiadają redukcyjny odstrzał dzików. W ostatnich miesiącach te zwierzęta miały sprawiać, zdaniem mieszkańców, spore zagrożenie. Paweł Jędrusik.
Dziki wdzierają się do miast coraz częściej i nie inaczej jest w Mysłowicach. Tu, jak mówią władze Mysłowic, najczęściej można spotkać je w dzielnicy Brzęczkowice. A że stwarzają zagrożenie, miasto zdecydowało się na ich redukcyjny odstrzał.
– Jest problem, jest to niebezpieczne po prostu. Dopiero jak kogoś zaatakują, to chyba będzie coś trzeba z tym robić. Mamy ogródek za blokiem i tam tak samo bardzo często przychodzą w to miejsce – mówi Józef, mieszkaniec Mysłowic.
– Nie jestem za odstrzelaniem, ale żeby coś zrobić po prostu z tym. Wywieźć je gdzieś dalej do lasu, czy coś. W tym sensie – mówi Anna, mieszkanka Mysłowic.
– O odstrzale no to różnie z tego punktu widzenia byśmy patrzyli. Ja jestem za tym, żeby je usypiać i gdzieś wywozić, poza teren, poza osiedle – mówi Małgorzata, mieszkanka Mysłowic.
– Kiedyś szłam z psem, czułam się zagrożona tam na tej łące, przed szkołą specjalną. A drugim razem widziałam, nie mam małych dzieci, ale widziałam jak szły do szkoły i byłam wystraszona, że coś im się stało. I tutaj widziałam całą rodzinę dzików – mówi Bernata, mieszkanka Mysłowic.
Decyzja administracyjna, którą podpisał zastępca prezydenta Mysłowic opiewa na 50 dzików. Nie oznacza to jednak, że właśnie tyle zwierząt zostanie odstrzelonych. Najprawdopodobniej skończy się na kilku zwierzętach.
– Zdarzają się sytuacje, w których zostały poturbowane zwierzęta, sytuacje, w których seniorzy odprowadzający wnuki do przedszkola musieli uciekać, chować się do klatek schodowych, tak aby nie zostać poturbowanym przez dzika – mówi Mateusz Targoś, zastępca prezydenta Mysłowic.
Władze Mysłowic tłumaczą także, że były zmuszone podjąć taką decyzję ze względu na dużą liczbę zgłoszeń do urzędu, a także służb.
Autor: Paweł Jędrusik