Pomogli i wrócili. Wolontariusze z Fundacji Wolne Miejsce już w Polsce WIDEO
Wrócili do Polski mając w pamięci dziecięce uśmiechy, bo z takim celem wyjechali z Katowic do Buczy. Przez pięć dni organizowali dla dzieci pozostających w kraju objętym wojną półkolonie, by te choć na chwilę mogły zapomnieć o dramatach wojny i śmierci, które rozgrywają się tuż za ich plecami. Polskie półkolonie w Ukrainie Fundacja Wolne Miejsce zorganizowała po raz pierwszy i choć czas spędzony z tamtejszymi dziećmi obfitował w radość, to wiele z tych dzieci wciąż nosi w sobie traumy po stracie bliskich.
– Zrobiliśmy mnóstwo warsztatów, które im coś dały, które zostawią im coś na przyszłość. Dzieci spaliły na przykład swoje lęki na jednym z takich warsztatów i dużo dzieci wspominało te warsztaty, że to było dla nich ważne, że mogli napisać, czego się boją. Bardzo często wymieniali Rosję i całą sytuację wojenną z tym związaną, mogli to spalić i wychodzili uśmiechnięci z tych warsztatów. Oczywiście my wiemy, że to jest tylko symboliczne, ale dla tych dzieci to było bardzo ważne – mówi Marta Wilczyńska, Fundacja Wolne Miejsce.
Wraz z wolontariuszami Fundacji Wolne Miejsce do Buczy pojechali psychologowie, którzy w odpowiedni sposób zaopiekowali się dziećmi. Pojechał również podróżnik i działacz społeczny Jan „Jasiek” Mela, którego świat poznał dzięki jego determinacji i pokonywaniu własnych słabości. I to właśnie jego obecność podczas polskich półkolonii cieszyła się dużym zainteresowaniem dzieciaków.
– Jasiek przeżył w swoim życiu tragedię nie tylko tą, ale miał też spalony dom. I wtedy właśnie – według jego relacji – sąsiedzi zaprosili ich do siebie, gdzie mieszkali prawie rok. Dopiero wtedy tak naprawdę ich poznali, bo wcześniej było tylko „dzień dobry, do widzenia”. Myślę, że to jest taki dobry przykład naszych stosunków pomiędzy Polską a Ukrainą. Kiedyś te nasze relacje były różne, może to też było tylko „dzień dobry”, a dzisiaj okazało się, że pokazaliśmy się z tej dobrej strony i jesteśmy tymi dobrymi sąsiadami, którzy przyjmują do siebie tych, którzy potrzebują naszej pomocy. Ale także jeździmy, kiedy potrzebują nas tam – mówi Mikołaj Rykowski, Fundacja Wolne Miejsce.
Jak się okazało, wolontariusze fundacji i Jan Mela byli potrzebni nie tylko dzieciom. Wracając z Buczy wspólnie odwiedzili szpital, w którym przebywają dotknięci skutkami wojny żołnierze. Mężczyźni bardzo młodzi, jak i ci starsi, którym walka o wolność kraju odebrała nie tylko domy, ale i ręce, nogi. Z żołnierzami po amputacjach kończyn Jan Mela dzielił się swoimi, równie trudnymi doświadczeniami.
– Ja bardzo się staram odnosić do swoich doświadczeń, nie tylko mówiąc zobaczcie, bez ręki, nogi można włazić na szczyty. Ale właśnie trochę wracać do trudnych momentów, próbować jakoś tak empatyzując z tymi osobami przypomnieć sobie, jak ja się czułem, kiedy mi się świat zawalił, kiedy mi się wydawało, że to jest koniec absolutnie wszystkiego. I to co najbardziej mi pomogło w tamtych momentach to ludzie, to byli spotkani ludzie często w podobnej sytuacji, którzy nie dzielili się ze mną swoimi teoriami, ale doświadczeniem. Pokazywali, zobacz, jestem w podobnej sytuacji, byłem w podobnym miejscu życia, jak Ty, teraz to ja byłem kiedyś i przeszedłem przez to – mówi Jan „Jasiek” Mela, podróżnik i działacz społeczny.
Podobnie trudną drogę do przejścia mają przed sobą zarówno żołnierze, ale i dzieci, do których wolontariusze Fundacji Wolne Miejsce będą wracać. Niewykluczone, że ponownie z Jaśkiem Melą, który chce angażować się w pomoc.
Fatima Orlińska