Śląsk jak Eldorado czy za rok powtórka z rozrywki? Co da górnictwu porozumienie rząd-związkowcy?
Zmiana warty w pełni zasłużona. Po dziesięciu dniach pod ziemią w końcu zobaczyli swoich bliskich. Trudno było im ukryć emocje. -Tęsknił, chcieli zobaczyć tatę także cieszę się, że przyjdę do domu, zjem coś ciepłego razem z rodziną i w końcu w łóżku się wyśpię – mówił po wyjechaniu z podziemnego protestu Daniel, górnik kopalni Sośnica-Makoszowy. To, jak mówią – była ich najtrudniejsza szychta. Stawka była wysoka- chodziło o przyszłość kilku tysięcy górniczych rodzin. -Ta flaga trzymała nas przy duchu na dole i każdy kto szedł po jakikolwiek posiłek przechodził obok tej flagi, dostawał bochenek chleba i cała społeczność Gliwic była z nami – mówi o zakończonych protestach inny górnik z KWK Sośnica-Makoszowy. Tu w Gliwicach, ale także w Zabrzu, Rudzie Śląskiej Bytomiu i Brzeszczach kilka tysięcy osób miało powód do świętowania. Cztery kopalnie, które miały zostać zlikwidowane nadal będą fedrować. -Jesteśmy szczęśliwi, cała załoga, nas teraz jest mało, ale tam było ponad trzysta osób, ale wszyscy jak dowiedzieliśmy się, że jest ten sukces biliśmy na dole brawo – mówi Robert Uciński, górnik kopalni Sośnica-Makoszowy. -My wszyscy cieszymy się ze wspólnego sukcesu i zwycięstwa, bo wiadomo, sami pod ziemią nic byśmy nie zrobili – podkreśla Dariusz Trzcionka, PZZ "Kadra".
Twarda walka na argumenty przez kilka dni toczyła się w Śląskim Urzędzie Wojewódzkim. W negocjacjach udział brali związkowcy oraz strona rządowa na czele z premier Ewą Kopacz. W sobotę nastąpił przełom. Późnym popołudniem porozumienie zostało podpisane. Co najważniejsze ta umowa satysfakcjonuje obie strony. -Kopalnie, które miały zostać zlikwidowane nie zostaną zlikwidowane ponieważ mają swoich inwestorów. Teraz wiemy też, że docelowo Kompania Węglowa będzie w modelu energetycznym i to jest dobre rozwiązanie – mówi Dominik Kolorz, szef Śląsko-Dąbrowskiej Solidarności. Żaden z górników nie straci pracy. Kopalnia Sośnica-Makoszowy podobnie jak Bobrek-Centrum mają być rozdzielone na odrębne ruchy. Cztery inne zakłady – Brzeszcze, Centrum, Makoszowy i Piekary- na krótko trafią do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. -Tylko po to żeby zlikwidować zbędny majątek i żeby przeprowadzić programy naprawcze. Część już ma deklaracje inwestorskie, część będzie ich poszukiwać, ale w taki sposób, że gdyby się nie udało to wszyscy pracownicy będą mogli znaleźć pracę w nowej Kompanii Węglowej – mówi Bogusław Ziętek, WZZ „Sierpień 80”.
Według związkowców inwestorów mają już kopalnie Brzeszcze, Makoszowy i Piekary. Chęć kupna nieoficjalnie wyraziły Węglokoks i Tauron Polska Energia. -Chcę, żeby tu na Śląsku biło serce polskiego przemysłu, a więc ten program będzie dobrym wstępem, żeby to centrum tu na Śląsku powstało – mówi premier Ewa Kopacz. Realizacja programu naprawczego to jednak koszt ponad 2 miliardów złotych. Zapłacą oczywiście podatnicy. -Rząd przegrał wizerunkowo, ale przede wszystkim budżetowo, ta cała propozycja, która została zgłoszona w ostatniej chwili będzie kosztowała budżet czyli nas wszystkich, którzy są przegrani w tej całej sytuacji – uważa Andrzej Polaczkiewicz, Polskie Towarzystwo Ekonomiczne. Ekonomiści podkreślają: takie doraźne gaszenie pożaru na Śląsku pomoże, ale tylko na chwilę. -Trzeba sobie zadać pytanie jakie powinny być konsekwencje grzechu zaniedbania kolejnych zarządów, kolejnych rad nadzorczych Kompanii Węglowej, przecież jak prowadzi się dużą firmę to sprawą kluczową jest umiejętność przewidywania różnych scenariuszy – mówi prof. Jan Wojtyła, ekonomista, Uniwersytet Ekonomiczny w Katowicach. Zdaniem byłego wiceministra gospodarki – Jerzego Markowskiego strajku i ostrego sporu można było uniknąć. -Rząd, a zwłaszcza premier Kopacz zapłaciła za cwaniactwo poprzedniego gabinetu rządu premiera Tuska i za totalną bezczelność i ignorancję ministra gospodarki – podkreśla Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki. Ten zabrał głos dopiero dzisiaj. Przez ostanie dziesięć dni lider ludowców jakby zapomniał, że górnictwo to wciąż podstawa polskiej gospodarki.