Śląskie: Co dalej w sprawie 25-letniego „motorniczego”?
Tramwaj PESA 2012, czyli taki, który ostatnio został skradziony z zajezdni w Zawodziu w Katowicach, to jedna z najbardziej popularnych jednostek tego typu w kraju. Jak się okazuje, kierowanie nim wcale nie jest trudne. Przekonał się o tym 25-latek ze Świętochłowic.
-Jeżeli wagon jest już włączony, przygotowany do jazdy, to problem tak naprawdę zanika, wystarczy dwie czynności wykonać i jedziemy – mówi Nikodem Nowak, Tramwaje Śląskie S.A.
I tak właśnie zrobił 25-latek ze Świętochłowic, który około 20 minut po północy w sobotę, wykorzystując najpierw nieuwagę ochroniarza, a potem pracownika firmy zewnętrznej, który tramwaj serwisował, odjechał PESĄ 2012 w kierunku Chorzowa.
-Wszedł przez bramę, przez bramę, którą na co dzień wyjeżdżają tramwaje, bramę która jest pilnowana przez firmę ochroniarską zewnętrzną, tą bramą tramwaje wyjeżdżają. Ona jest zawsze zamknięta, otwierana jest tylko na moment, gdy tramwaj wyjeżdża z zajezdni. Robi to fizycznie pracownik ochrony – mówi Andrzej Zowada, Tramwaje Śląskie S.A.
Jednak jak wynika z nagrań monitoringu, który znajduje się w zajezdni, tym razem z nieznanych powodów, pracownik ochrony miał zostawić bramę otwartą. Zanim 25-latek został zatrzymany przez policję, zdążył tramwajem dojechać do centrum Chorzowa, zabierając po drodze pasażerów. Na razie nie wiadomo, jak wiele osób wsiadło do „tramwaju widmo”, bo maszyna jest zaplombowana i czeka na wizytę funkcjonariuszy policji, którzy zajmą się przede wszystkim monitoringiem skradzionej PESY 2012. 25-letni mieszkaniec Świętochłowic, najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie.
–Mężczyzna jest podejrzany o sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, poprzez prowadzenie bez uprawnień pojazdu w postaci tramwaju i dokonanie krótkotrwałego użycia tego pojazdu – mówi prok. Cezary Golik, Prokuratura Rejonowa w Chorzowie.
Wcześniej zamiast krótkotrwałego użycia, 25-latek miał usłyszeć zarzut kradzieży z włamaniem, jednak po dokładnym zapoznaniu się z aktami sprawy, prokuratura zmieniła mu kwalifikację czynu. Za postawione zarzuty grozi mu od 6 miesięcy, do 8 lat więzienia. Tak wysoka kara jest uzależniona, m.in. od wartości skradzionego tramwaju. Ten kosztuje zwykle około 7 mln złotych.
ZOBACZ MATERIAŁ SILESIA FLESZ
Bartosz Bednarczuk