Śląskie: Szpitale zawieszają kolejne oddziały WIDEO
Kolejny szpital zawiesza jeden ze swoich oddziałów. Od 12 grudnia do odwołania pacjenci nie będą przyjmowani na oddział neurologii i udarowy w tyskim Megrezie. Licząc już złożone wnioski, w całym województwie śląskim w styczniu zawieszonych ma być 12 różnych oddziałów. Powód wszędzie jest ten sam – brak lekarzy i personelu medycznego.
Brakuje lekarzy i nic nie wskazuje na to, że to szybko się zmieni. Od jutra na czas nieokreślony zawieszony zostaje kolejny oddział, tym razem w tyskim szpitalu Megrez, gdzie przyjmowanie pacjentów wstrzymane zostanie na oddziale neurologii i udarowym. Jak podaje w komunikacie zarząd placówki, cały czas prowadzone są rozmowy ze specjalistami, dzięki którym oddział mógłby możliwie najszybciej wrócić do pełnego funkcjonowania.
„Według Centralnego Rejestru Lekarzy RP, w Polsce jest zaledwie 4557 czynnie pracujących lekarzy- neurologów. Informujemy, że pacjenci będą kierowani do okolicznych szpitali, w tym zwłaszcza do tych, z którymi Szpital Megrez zawarł porozumienia na czas zawieszenia oddziału. Pacjenci wymagający opieki neurologicznej będą mieli ją zapewnioną w Szpitalu Joannitas w Pszczynie, a Pacjentom wymagającym opieki po udarach, zostanie ona zapewniona w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 5 w Sosnowcu” – można przeczytać w oficjalnym komunikacie szpitala.
Dotychczasowe obłożenie na tyskim oddziale neurologii wynosiło niespełna 60%. Jest tam 48 łóżek, z których 18 przeznaczonych było dla pacjentów po udarach. To właśnie ci, wymagający specjalistycznej opieki neurologicznej będą kierowani do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 5 w Sosnowcu. Jak informują medycy, regularnie każdego dnia trafia tam średnio dwóch pacjentów.
-Mamy umowę ze szpitalem w Tychach, że właśnie głównie przypadki udarowe, czyli świeże zachorowania mają trafiać do nas, do naszego szpitala. Ale oczywiście, jak to życie pokazuje, nie jesteśmy z gumy, w związku z tym te nasze moce przerobowe też pewnie w końcu się skończą dlatego, że dysponujemy raptem kilkoma łóżkami codziennie na dyżur. Musimy sukcesywnie pacjentów wypisywać, przekazywać na oddział rehabilitacji – mówi dr Magdalena Sikora, z-ca kierownika neurologii WSS im.św. Barbary nr w Sosnowcu.
Łącznie sosnowiecki oddział neurologii liczy 26 łóżek, co w przypadku zintensyfikowania przyjęć może okazać liczbą zbyt małą. Tu personelu nie brakuje.
Narzeka natomiast bytomska „czwórka”, gdzie już początkiem grudnia zapowiedziano wstrzymywanie przyjęć na oddział wewnętrzny. Od nowego roku oddział zostanie zawieszony całkowicie.
-Cały czas utrzymujemy ostre dyżury w ramach Izby Przyjęć oddziału nefrologii, kardiologii czy pulmunologii. Więc ci pacjenci są u nas przyjmowani do tych oddziałów. Natomiast warto podkreślić, że nasz oddział liczy 26 łóżek. W całym Bytomiu łóżek internistycznych jest około stu, więc pacjenci, którzy wymagają pomocy z tego zakresu mają dostęp do lekarza. Są to szpitale przy ul. Żeromskiego i ul. Batorego. To jest w odległości około kilometra, natomiast ościenne miasta także mają oddziały chorób wewnętrznych, także myślę, że z tym nie będzie problemu – mówi Iwona Wronka, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 4 w Bytomiu.
Oddział będzie mógł wznowić działalność, jak tylko szpital zatrudni lekarzy. Problem z brakiem specjalistów wynika z kilku czynników. To nie tylko zarobki, które decydują o przechodzeniu lekarzy ze szpitali do poradni, w której zakres i intensywność obowiązków są zdecydowanie mniejsze, niż w placówce wymagającej całodobowej opieki. Przyczyny braków kadrowych są też inne.
-Jest to właśnie efekt tej pogłębiającej się luki pokoleniowej. Także ten pogłębiający się deficyt kadrowy, odchodzenie lekarzy na emeryturę, nie jesteśmy w stanie zastąpić ich nowymi rocznikami, kończącymi studia czy szkolenie specjalizacyjne. Stąd też kolejne oddziały się zamykają, na SORach dyżurują lekarze rezydenci, a w poradniach jest coraz mniej lekarzy – mówi prof. Jarosław Markowski, wiceprezes Okręgowej Rady Lekarskiej w Katowicach [wypowiedź z dn. 05.12.2023].
Z podobnym problemem co w Bytomiu czy Tychach zmaga się szpital w Chorzowie, gdzie kilka dni temu zawieszono oddział hematologii i onkologii dziecięcej, przed którym stoi widmo całkowitego zamknięcia.
Fatima Orlińska