Słynna w całej Polsce wioska dla uchodźców zamknięta. „Już nie dajemy rady”
Działali 60 dni. Pomogli 70 tys. ludzi
Słynna na całą Polskę wioska humanitarna w Siemianowicach Śląskich została zamknięta. Powód – nie ma czego wydawać. Magazyny są puste, wolontariusze i ludzie dobrej woli nie wyrabiają się z zakupami, a po pomoc każdego dnia przychodzi tu ok. tysiąca uchodźców z Ukrainy. Czy to już kryzys humanitarny?
Pamiętacie? Było o nich głośno w całej Polsce. Troje przyjaciół zorganizowało punkt wydawania darów i jedzenia dla uchodźców z Ukrainy w niewielkim mieście w woj. śląskim – w Siemianowicach. Porzucili pracę zawodową. rzeczywistość przerosła ich przewidywania. W Siemianowicach wydarzyło się coś, czego nie zrobiły inne miasta. Trzy osoby rozkręciły tak wielką akcję pomocy dla uchodźców, że… szybko trzeba było znaleźć nowy magazyn. Pracuje, a raczej pracowała w nim, setka wolontariuszy. Rano emeryci, potem matki, które odprowadzają dzieci do szkoły, późnym wieczorem – na przykład kelnerki z zaprzyjaźnionej restauracji. Trafiały tu tony żywności, chemii, odzieży. Założyciele wioski humanitarnej błyskawicznie założyli stowarzyszenie. Wieść o niezwykłej mobilizacji niesie się w internecie.
O NIEZWYKŁEJ AKCJI W SIEMIANOWICACH PISALIŚMY TU
Przyjeżdżały telewizje z całej Polski. Firma informatyczna z Warszawy dała im do dyspozycji dziewięciu deweloperów. To niebywałe, jak wielką akcję udało się zorganizować w mało aktywnych na co dzień Siemianowicach Śląskich! Ale to i tak okazało się za mało. Po dwóch miesiącach działalności w magazynie – pustki.
– Zamykamy wioskę humanitarną do odwołania – napisali na Facebooku w grupie Siemianowice dla Ukrainy 25 kwietnia.
– To początek kryzysu humanitarnego – przewiduje Grzegorz Kaszubowski, który założył i ogarnia magazyn dla uchodźców w Siemianowicach Śląskich. I dodaje: Musimy zamknąć magazyn, bo inaczej we wtorek rano znów mielibyśmy przed drzwiami setki ludzi. A nie mamy im już czego wydawać. Jesteśmy spłukani. Nie damy rady jako wolontariusze i z pomocą ludzi dobrej woli pomagać takiej rzeszy ludzi. A że okoliczne magazyny już wcześniej się zamknęły, coraz więcej ludzi z Ukrainy przyjeżdżało do nas. Nawet z Wisły czy ustronia – dodaje Kaszubowski.
Przez 60 dni działalności magazynu pomogli 70 tys. uchodźców. Każdego dnia – około tysiącowi. Na zakupy wydawali kilkadziesiąt tysięcy złotych dziennie. Na początku dawali radę dzięki wsparciu prywatnych firm i ludzi. – Ale nie damy rady dłużej tego ciągnąć na zasadach wolontariackich – mówi Kaszubowski. – Potrzebna jest pomoc systemowa. Tymczasem my rano budzimy się i modlimy, żeby ktoś przyjechał z towarem. Mamy halę za darmo na wiele miesięcy, mamy ludzi, którzy palą się do pracy, ale nie mamy co wydawać. Potrzebujemy pieniędzy na zakupy czy kierowcę.
Na razie, we wtorek i środę dają sobie czas na sprawdzenie, ile pieniędzy jest na koncie stowarzyszenia, jakie szybko założyli i na zrobienie zakupów. Mają konto na portalu zrzutka.pl (Siemianowice dla Ukrainy). Jeśli będzie co wydawać, otworzą magazyn.