reklama
Kategorie

Śmierć prezydenta Adamowicza: Ruszył proces ochroniarza gdańskiego finału WOŚP [WIDEO]

Pracownik ochrony gdańskiego finału WOŚP z 13 stycznia br., oskarżony m.in. o składanie fałszywych zeznań i podżeganie do tego innej osoby, przyznał się w środę w sądzie do winy. Wcześniej wyjaśniał, że „spanikował”, leczy się psychiatrycznie i ma kłopoty z koncentracją.

 

 

Katowice kontra Sosnowiec, czyli dlaczego tu tak śmierdzi?!

Podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w Gdańsku doszło do śmiertelnego w skutkach ataku na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.

 

W środę (7.08)  przed Sądem Rejonowym Gdańsk-Południe ruszył proces 34-letniego pracownika ochrony finału WOŚP w Gdańsku, podczas którego doszło do śmiertelnego w skutkach ataku na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Dariusz S., pracownik Agencji Ochrony Tajfun, która 13 stycznia br. zabezpieczała imprezę, tuż po zdarzeniu zeznał, że nożownik, który zaatakował Adamowicza, wszedł na scenę posługując się plakietką z napisem „Media”. Ochroniarz przekazał policjantom identyfikator, którym rzekomo miał się posłużyć napastnik. Funkcjonariusze ustalili jednak, że ochroniarz kłamał, a próbując podtrzymać swoją wersję, nakłaniał też do kłamstwa kolegę z agencji.

 

W środę przed sądem Dariusz S. przyznał się do winy. Odmówił składania wyjaśnień i sąd odczytał jego wcześniejsze zeznania, złożone jeszcze w prokuraturze. Wynika z nich, że S. od wielu lat cierpi na liczne przewlekłe schorzenia, w tym neurologiczne, kardiologiczne, pulmonologiczne oraz bezdech senny. – Na co dzień korzystam z respiratora, który oddycha za mnie podczas snu – mówił w odczytanych zeznaniach mężczyzna.

 

Wyjaśniał, że od 2010 r. leczy się też psychiatrycznie. – Mam naprawdę kłopoty z pamięcią, wynika to z mojej choroby – mówił w zeznaniach dodając, że „nie pamięta, jak się nazywa ta choroba”. Wyjaśniał, że często – aby czegoś nie zapomnieć, zapisuje na kartkach to, co ma robić w danym dniu. Twierdził, że zdarza się, iż nie pamięta kiedy, z kim się spotkał i „często nie rejestruje różnych zdarzeń”. – Lekarz mi mówił, że to jest brak koncentracji – zeznawał.

Z kolejnych jego wyjaśnień wynikało, że w dniu, kiedy doszło do zabójstwa, „spanikował”. Powiedział, że „trzymał na rękach prezydenta, który umierał”. – Dzwoniła do mnie córka z pytaniem, czy to ja zabiłem prezydenta – mówił dodając, że tego wieczora „ludzie bili się z nami (ochroniarzami), krzyczeli”. – To wszystko było dla mnie bardzo stresujące. (…) Ta sytuacja mnie przerosła – powiedział w odczytanych zeznaniach. Dzień po zabójstwie – jak mówił – „wylądował w szpitalu”. – Mówiono, że dostałem ataku paniki – dodał.

 

W odczytywanych wyjaśnieniach zaznaczał, że gdy kolega z agencji w czasie rozmowy uświadomił mu, że nie widział u napastnika identyfikatora, sam prosił o ponowne przesłuchanie, w trakcie którego zmienił zeznania. Gdy sąd odczytywał wcześniejsze zeznania S., oskarżony płakał.

W środę w sądzie przesłuchiwany był także kolega S., który potwierdził, że ten poprosił go o zeznania potwierdzające przedstawioną wersję. Po zeznaniach kolegi, S. przeprosił go za to, że zwrócił się do niego z prośbą o nieprawdziwe zeznania.

 

W środę przed sądem zeznania składali też inni pracownicy agencji Tajfun. Ich wyjaśnienia zostały utajnione. Stało się tak na prośbę prokuratora, który argumentował, że ich upublicznienie mogłoby zaszkodzić prowadzonemu ciągle śledztwu, w sprawie zabójstwa prezydenta Gdańska.

Zdaniem prokuratury Dariusz S., kłamiąc w sprawie identyfikatora, chciał „ukryć zaniedbania w zakresie zabezpieczenia imprezy”. Oszustwo wykryto m.in. dzięki badaniom DNA: na plakietce z napisem „Media” nie znaleziono materiału genetycznego należącego do nożownika.

W śledztwie S. początkowo nie przyznawał się do oszustwa, na dalszym etapie postępowania przyznał jednak, że złożył fałszywe zeznania i nakłaniał do tego kolegę. Oskarżonemu grozi do 8 lat więzienia.

 

S. został zatrzymany 21 stycznia. Decyzją sądu został tymczasowo aresztowany. Nadal przebywa w areszcie. Poza przestępstwami związanymi ze zdarzeniami z 13 stycznia, prokuratura oskarżyła też S. o posiadanie bez wymaganego zezwolenia broni gazowej oraz 9 sztuk naboi alarmowych. Przedmioty te znaleziono w miejscu zamieszkania mężczyzny.

 

Z informacji obrońcy Dariusza S. wynika, że oskarżony, przed zatrudnieniem w agencji Tajfun, służył w policji. Pracował m.in. w wydziałach kryminalnym, ds. przestępczości narkotykowej, samochodowej, a także ubezpieczeniowej, Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku. Przebieg jego służby był nienaganny. Wielokrotnie był też wyróżniany przez Komendanta Miejskiego Policji w Gdańsku, a w październiku 2009 r. otrzymał wyróżnienie Komendanta Wojewódzkiego Policji w Gdańsku dla najlepszego funkcjonariusza policji garnizonu województwa pomorskiego. S. odszedł ze służby w 2018 r., przeszedł na rentę.

 

13 stycznia wieczorem Pawła Adamowicza zaatakował nożem 27-letni Stefan W., który wtargnął na scenę podczas koncertu – gdańskiego finału WOŚP. Napastnik został ujęty, a samorządowiec w bardzo ciężkim stanie trafił do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, gdzie następnego dnia zmarł.

źródło: TVP Info

Pokaż więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button