„Smrodowy dramat w Milowicach”. Mieszkańcy mają dość uciążliwych zapachów
Mieszkańcy protestowali i domagali się nawet zamknięcia Zakładu Odzysku i Unieszkodliwiania Odpadów należącego do MPGK w Katowicach. Tak było w październiku zeszłego roku. Teraz ma być lepiej, bo Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej zakończyło dużą inwestycję.
– To jest smrodowy dramat w Milowicach. Te uciążliwości występują niezależnie od pory dnia i roku oraz warunków pogodowych. W zasadzie nie ma tygodnia, żeby nie było tego problemu. Ostatnie kilkanaście dni to również jest sytuacja niezwykle ciężka. Zwłaszcza w okresie wysokich temperatur. Są ogromne upały i nawet nie można otworzyć okna. Smród jest taki, że ludzie potrafią mdleć i wymiotować – mówi Wojciech Nitwinko, radny z Sosnowca.
Wybudowano hermetyczną halę, która ma za zadanie doszczelnić końcowy etap przetwarzania odpadów zmieszanych. Znajduje się tu 10 bioreaktorów, wyposażonych w wentylatory. Tu trafiają odpady biologiczne i tu pozbawiane są nieprzyjemnego zapachu.
– Wszelkie zapachy, które są wydzielane w trakcie procesu, są ujmowane i przekazywane do systemu oczyszczania powietrza. Chyba najbardziej zaawansowany system oczyszczania powietrza w Polsce, bo oparty na dwóch płuczkach – wodnej i chemicznej, gdzie wytrącane są wszelkie zanieczyszczenia powietrza, które pochodzi z procesu – mówi Rajmund Prusiewicz, AK NOVA, wykonawca hali.
MPGK zapewnia, że ze swojej strony zrobiło wszystko, co można zrobić w celu wyeliminowania jakichkolwiek uciążliwości dla mieszkańców. To nie jedyny zakład zajmujący się odpadami w okolicy. Dlatego spółka stoi na stanowisku, że to nie ona jest źródłem odoru.
„Chcemy wyjść do przodu. Chcemy pokazać mieszkańcom, czym dysponujemy i jak to działa. Chcemy się też włączyć w wyszukiwanie tych problemów” – mówi Robert Potucha, wiceprezes MPGK Katowice. Nowa hala hermetyzacji ma tym bardziej rozwiać wątpliwości dotyczące źródła smrodu.
– My nie czujemy się winni i nie czujemy się tym głównym sprawcą uciążliwości. Naturalnie, nawet jeśli w minimalny sposób możemy wpłynąć na poprawę środowiska i naszego na nie wpływu, to będziemy to czynić. Kosztowało nas to 17 mln zł – mówi Potucha.
Cały czas trwają kontrole w związku z odorem odczuwalnym nie tylko przez mieszkańców Katowic, ale również Sosnowca i Czeladzi. W lipcu i czerwcu było ich 16, a w 10 przypadkach inspektorzy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Katowicach stwierdzili uciążliwości zapachowe o różnym stopniu.
Mieszkańcy zgłosili problem również do Głównego Inspektora Ochrony Środowiska w Warszawie, ale na razie nie ma decyzji w tej sprawie. W najbliższym czasie możliwy jest kolejny protest.
Autor: Łukasz Kądziołka