Strajk w ZEC Katowice i zimne kaloryfery na Śląsku coraz bardziej realne!
500 złotych. Takiej właśnie podwyżki domagają się pracownicy Zakładów Energetyki Cieplnej – dostarczającej ciepło do Mysłowic, Katowic, Sosnowca i Rudy Śląskiej. Pracownicy, którzy protestowali dziś (21.12) przed siedzibą spółką w Katowicach – bo jak twierdzą – ich aktualne wynagrodzenia są dramatycznie niskie.
– Od poniedziałku do piątku w tak zwane czarne dni w dolnej granicy tabeli nie osiąga się płacy minimalnej, więc z sobotami i niedzielami kiedy poświęcamy swoje życie rodzinne dla firmy powinniśmy zarobić na jakiś dodatek, żeby tej rodzinie zrekompensować to, że musimy pracować w soboty i niedziele, a tu się okazuje, że zarobek w sobotę i niedzielę pozwala nam dożyć do następnej wypłaty – mówi Zbigniew Kniotek, przewodniczący Solidarności w ZEC.
-Ja mam 45 lat pracy, jak nie zrobię ośmiu, dziewięciu świąt to zarobię mniej niż taki facet, który się przyjmie po szkole do magazynu. Jest to normalne? Ja chyba coś umiem zrobić… – uważa Czesław Puciato, pracownik ZEC. Spór zbiorowy z zarządem Zakładów Energetyki Cieplnej trwa od początku roku. Póki co nie udało się wynegocjować satysfakcjonującej obie strony wysokości podwyżki.
Zarząd ZEC proponował podwyżkę w wysokości 100 zł w tym roku i kolejnych 100 zł w roku kolejnym, ale załoga na takie rozwiązanie nie przystała. -Rozbieżność jest spora między oczekiwaniami obydwu stron, ale myślę, że musimy dojść do porozumienia w tym temacie i taki będzie nasz cel. Rzeczywiście, oczekiwania strony społecznej w tej chwili są wygórowane, ponieważ wzrost ponad 12% wynagrodzeń w roku 2017 – to jest trudne do zaakceptowania – będziemy na ten temat rozmawiać – mówi Jacek Chudy, prezes zarządu ZEC S.A. Katowice.
(Sandra Hajduk)