Strażacy ćwiczą na parkingu na Tylnej Mariackiej
Nowy piętrowy parking w Katowicach to prototypowa konstrukcja. Dlatego nie tylko kierowcy muszą nauczyć się z niej korzystać. Strażacy również, ponieważ będą reagować w przypadku zagrożenia. Nie wszyscy uważają, że taka inwestycja w tym miejscu to dobry pomysł.
Katowice chwalą się, że to pierwszy taki publiczny parking w Polsce. Kosztowna inwestycja na razie tylko wzbudza ciekawość, ponieważ nadal nie można z niej korzystać. Trwają przygotowania do uruchomienia wind dla samochodów. Dzisiaj z maszynami parkingowymi zapoznawali się strażacy.
– Będziemy mieli tutaj pewne udogodnienia jako służby ratownicze. Dzisiaj zaznajamialiśmy się z całym obiektem, z urządzeniami. Sprawdzaliśmy, jakie mamy tutaj mamy możliwości serwisowe, czyli wejście w tryb strażaka, który ma pomóc w efektywnych działaniach ratowniczo-gaśniczych – mówi st. asp. Sebastian Lubaś, Komenda Miejska Państwowej Straży Pożarnej w Katowicach.
Na ul. Tylnej Mariackiej budowa 20 maszyn parkingowych, które pomieszczą 240 samochodów zakończyła się już kilka miesięcy temu, ale nie wiadomo, kiedy będzie można z nich skorzystać. Korzystali na razie nieliczni, którzy przeprowadzili testy.
– Na grupie ochotników, m.in. właścicieli lokali znajdujących się przy ul. Tylnej Mariackiej. Ta grupa dostała dostępy do korzystania z tego parkingu i każdego dnia z tego korzystała, a swoje uwagi i pomysły na usprawnienia przekazywała w ankietach. Teraz te ankiety są analizowane – mówi Dawid Kwiecień, Katowicka Agencja Wydawnicza.
Analizować nie trzeba, żeby zobaczyć, że po wybudowaniu maszyn na ulicy jest bardzo ciasno, co może sprawiać duże problemy kierowcom. Maszyny obserwuje na co dzień jeden z przedsiębiorców, który ma w tym miejscu siedzibę swojej firmy. Uważa, że prostopadłe do drogi wjazdy niekoniecznie usprawni tu ruch.
– Pani z dwójką dzieci, która musi je z tego samochodu wyprowadzić i zostawić wózek. Proszę sobie wyobrazić taką sytuację, że ktoś zapomni czegoś z samochodu, który właśnie zaparkował na którymś tam piętrze. Nie wiem, czy to można oceniać w kategoriach zagrożenia, ale mamy pewne obawy związane z wjazdem, wyjazdem i zablokowaniem tej ulicy – mówi Andrzej Konior, przedsiębiorca.
O tym, czy kierowcy będą chcieli korzystać z tych maszyn może zadecydować to, ile będzie trzeba za to zapłacić. Na razie nie jest to jeszcze ustalone. Miasto chce, żeby pierwsze samochody zaparkowały tu na przełomie listopada i grudnia.
Łukasz Kądziołka