Zabrze: telekonsultacje medyczne już od września w całej Polsce
CZYTAJ TAKŻE: TU NIE MA MIEJSCA NA BŁĘDY. W SZPITALACH MA ZACZĄĆ DZIAŁAĆ KARTA OKOŁOOPERACYJNA
W normalnych warunkach na odpowiedź od lekarza na pytanie trzeba byłoby poczekać około 6 tygodni. Teraz pacjenta od specjalisty dzielić ma tylko jedno kliknięcie myszką. – Będziemy proponować wojewodom, by w oparciu o kliniki i ośrodki akademickie wprowadzać tego rodzaju telediagnozę w całym kraju – oznajmia Andrzej Halicki, minister administracji i cyfryzacji. System w Zabrzu testowany jest od 1,5 roku. Z sukcesem. Lekarz ma dzięki niemu nie tylko możliwość bezpośredniej rozmowy z pacjentem oddalonym nawet o setki kilometrów, ale także wgląd w jego dotychczasowe badania. Na skalę ogólnopolską mógłby działać już od września tego roku. Na razie jako pilotaż w wybranych placówkach. Ma to usprawnić walkę z choroba, skrócić czas oczekiwania w kolejce, ale tez przynieść wymierne oszczędności. – Ja bym chciał uniknąć mówienia o tym, że pieniędzy brakuje, bo każdemu brakuje. My powinniśmy tak organizować, żeby jak najefektowniej zrobić. Te telekonsultacje to dokładnie pokazują, że oszczędzając pieniądze pacjenta, oszczędzamy pieniądze systemu – stwierdza Tadeusz Jędrzejczyk, prezes Narodowego Funduszu Zdrowia.
Zaoszczędzone w ten sposób pieniądze resort będzie mógł wydać między innymi na zapowiadane podwyżki dla pielęgniarek czy wprowadzenie tak zwanej karty okołooperacyjnej. – Po to, żeby eliminować czynniki zakłócające w okresie okołooperacyjnym możliwość wystąpienia powikłań pod postacią złej identyfikacji pacjenta, występowania zdarzeń niepożądanych. Przede wszystkim takich jak wykonanie niewłaściwego zabiegu u niewłaściwych osób, a to się zdarza – wyjaśnia Marcin Stasiowski, Szpital Specjalistyczny nr 5 w Sosnowcu.
Od pierwszego września, chirurg będzie miał obowiązek przed operacją potwierdzić tożsamość pacjenta, dwukrotnie sprawdzi czy operowana będzie właściwa część ciała i odpowiednio ją oznaczy markerem. Zanim pacjent opuści stół operacyjny, zespół ponownie potwierdzi, jaki zabieg wykonał oraz przeliczy narzędzia i materiały, by sprawdzić czy niczego nie zostawiono w ciele pacjenta. – To jest wynik połączenia sił i talentów – nie boję się tak powiedzieć – oraz zdolności organizacyjnych kilku resortów. Wszystko po to, aby w jednej sprawie – niełatwej – zrobić coś konkretnego – podkreśla Marian Zembala, minister zdrowia.
Sytuacja z dostępem do specjalistów w Polsce od dawna wymaga bardzo konkretnych i zdecydowanych działań. Średnio pacjent na konsultację u kardiologa czeka 4 miesiące. 20 proc. chorych po telekonsultacji zostało natychmiast przyjętych na oddział kardiologii, a aż u 70 proc. zmieniano dzięki niej terapie. Na razie nie wiadomo, ile innowacyjny pomysł z Zabrza będzie kosztował ani czy NFZ będzie skłonny za takie wirtualne leczenie płacić. <.>