Tragedia w Rudzińcu! Pod 14-latkiem załamał się lód
Do tragicznego zdarzenia doszło w Rudzińcu w powiecie gliwickim. 14-latek wszedł na zamarzniętą taflę jeziora. Pokrywa była jednak na tyle cienka, że lód się pod nim załamał.
14-letni chłopiec wszedł na lekko zmrożoną taflę stawu w Rudzińcu koło Gliwic, ale lód nie wytrzymał i chłopiec wpadł do wody. Wyciągnięto go z niej dopiero po godzinie. -Wsunął się pod ten lód i już nie umiał trafić z powrotem w ten przerębel, dlatego został pod tą wodą.
-Szybkie działania straży pożarnej w zakresie podstawowym były prowadzone, natomiast on już był pod tym lodem, ciężko go było zlokalizować, namierzyć i dopiero płetwonurkowie, którzy szybko się pojawili, wydobyli go – mówi asp. Tomasz Kos z Państwowej Straży Pożarnej w Bytomiu.
Chłopiec był reanimowany przez ponad dwie godziny. Został przetransportowany śmigłowcem do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. -Stan pacjenta jest bardzo ciężki. W tej chwili aparatura musi zastępować pracę serca, płuc, jak i nerek. Pacjent jest w tej chwili w śpiączce farmakologicznej – mówi lek. med. Piotr Stanek, ordynator oddziału kardiochirurgii dziecięcej w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
Rokowania dla 14-latka zależą między innymi od przebiegu wypadku. -Jeżeli on wpadł do wody i walczył i miał czas na wychłodzenie się i dopiero wtedy doszło do zatrzymania serca, to organizm został schłodzony i była jakaś protekcja, czyli zabezpieczenie mózgu. Bo mózg jest w tej chwili najważniejszy, czy przeżył, czy nie przeżył. Natomiast jeśli on wpadł od razu do wody i tam doszło do niedotlenienia, to rokowania są zdecydowanie złe – mówi lek. med. Dariusz Pypłacz, kardiochirurg.
Takie wypadki zdarzają się jednak niemal każdej zimy. Straż pożarna apeluje i przestrzega – chodzenie po zamarzniętej tafli zawsze jest niebezpieczne. -Zawsze wchodząc na lód musimy być przygotowani, że może się pod nami załamać. Osoby, które twierdzą, że lód jest bezpieczny, to ignorują po prostu, to jest niepoważne. Mogą być sytuacje, gdzie cały zbiornik jest pokryty grubą warstwą lodu, natomiast trafimy na jedno miejsce, jeden metr kwadratowy, który będzie osłabiony – mówi asp. Tomasz Kos z Państwowej Straży Pożarnej w Bytomiu.
Aby do tragedii dochodziło jak najrzadziej strażacy regularnie ćwiczą ratowanie topiących się osób. -Teraz parę dni przymroziło w nocy, no i mamy taki cienki lód, dla nas bardzo dobry, bo odzwierciedla działania naszej grupy – mówi bryg. Krzysztof Giel z Państwowej Straży Pożarnej w Bytomiu. A dziś strażacy ćwiczyli wydobywanie topielca ze stawu Brandka w Bytomiu.(Paweł Jędrusik)