Trwa akcja ratunkowa w kopalni Pniówek. Pod ziemią nadal jest 7 osób
Mijają kolejne godziny akcji ratunkowej w KWK „Pniówek”, gdzie po wybuchu metanu pod ziemią nadal przebywa 7 górników. Na razie nie wiadomo czy górnicy w ogóle żyją.
-
Pod kopalnią „Pniówek” panuje bardzo smutna atmosfera. Palą się znicze, a do kopalni co rusz przyjeżdżają bliscy tych, o których wiadomo, że już więcej do domu nie wrócą
-
Jak na razie potwierdzono śmierć 5 górników. Rodziny pozostałych 7 uwięzionych pod ziemią przebywały na terenie kopalni będąc w stałym kontakcie z ratownikami i dyrekcją
-
Aktualnie ratownicy znajdują się około 200 m od miejsca, gdzie po raz ostatni nawiązano kontakt z jednym z poszkodowanych
– Cały czas jesteśmy złączeni duchowo, ogarniamy modlitwą tych górników, rodziny. Właśnie przyszedłem by po cichutku pozdrowić tutaj i zapewnić o wsparciu duchowym i rodziny i dyrekcję kopalni jako miejscowy proboszcz, dziekan – mówi ks. Eugeniusz Paruzel, proboszcz św. Jana Chrzciciela w Pawłowicach.
Pod kopalnią „Pniówek” panuje bardzo smutna atmosfera. Palą się znicze, a do kopalni co rusz przyjeżdżają bliscy tych, o których wiadomo, że już więcej do domu nie wrócą.
Jak na razie potwierdzono śmierć 5 górników. Rodziny pozostałych 7 uwięzionych pod ziemią przebywały na terenie kopalni będąc w stałym kontakcie z ratownikami i dyrekcją.
– Miały do dyspozycji zaplecze socjalne, zaprosiliśmy je na godzinę 8. Przedstawiliśmy na mapie gdzie prowadzimy akcję, na jakim etapie jesteśmy. Dość tych takich rozmów kuluarowych. Bezpośrednia informacja od prowadzących akcję była przekazana – mówi Tomasz Cudny, prezes JSW.
Aktualnie ratownicy znajdują się około 200 m od miejsca, gdzie po raz ostatni nawiązano kontakt z jednym z poszkodowanych. Górnik miał przekazać dyspozytorowi, że potrzebuje pomocy. Akcja ratunkowa trwa, ale warunki w jakich pracują ratownicy są bardzo ciężkie.
ZOBACZ MATERIAŁ SILESIA FLESZ
– Zastępy są wyposażone w instrumenty stałego i ciągłego pomiaru gazów, pracują w aparatach z tlenem z butli, a jednocześnie wykonują pomiary i są w kontakcie z kierownikiem akcji na dole, który przesyła te informacje sterując pracą zarządu. Patrząc na atmosferę w górnych częściach wyrobiska są inne gazy, w dolnych częściach są inne. Tworzy się pewna mieszanina, która musi być na tyle bezpieczna i pod kontrolą by nie dopuścić do koncentracji stężeń metanu – mówi Edward Paździorko, z-ca prezesa zarządu JSW ds. technicznych i operacyjnych
O tym, że kopalnia jest niebezpieczna dobrze wiedzą ci, którzy przez lata tu pracowali, ale udało im się w spokoju dopracować do emerytury.
– Był taki przypadek jak jeszcze pracowałem, że był wybuch, tylko gdzie indziej na innym chodniku. Dopiero my się dowiedzieliśmy, że był wybuch. To na ścianie było. Poparzyło dużo ludzi. Bodajże chyba 7 zginęło też wtedy – mówi Józef Przewoźnik, emerytowany górnik KWK „Pniówek”.
Teraz od momentu rozpoczęcia akcji ratunkowej mija już kilkadziesiąt godzin. Przypomnijmy, że do pierwszego wybuchu metanu w kopalni „Pniówek” doszło około 15 minut po północy i to wtedy na ratunek poszkodowanym ruszyli ratownicy górniczy. Niestety około trzech godzin później doszło do kolejnej eksplozji. Od tego momentu ze wszystkimi 7n zaginionymi osobami nie ma kontaktu, a z każdą następną godziną maleje również szansa na to, że górnicy wyjadą na powierzchnię żywi.
Autor: Bartosz Bednarczuk