reklama
Kategorie

W Spodku i MCK trwa budowa kortów [ZDJĘCIA] Katowice stawiają na wielki tenis

Tylko do wybudowania jednego kortu wylano około pół tysiąca litrów farby. Ich powstawanie zaczyna się jednak od montażu drewnianych płyt. Te następnie  pokrywane są trzema warstwami akrylu. – Rozpoczęliśmy budowę w piątek, dzisiaj mamy środę. Korty są prawie na ukończeniu, jakieś tylko kosmetyczne detale, tworzenie band i praktycznie na tych kortach możemy dziś grać – informuje Paweł Owczarz, dyrektor turnieju WTA Katowice Open. Przez kilka dni w głównych rolach występowali tu pracownicy. Budowaniem kortów zajmują się na co dzień. Rocznie spod ich rąk na całym świecie powstaje kilkaset takich kortów. Korty twarde, na których zagrają tenisistki w Spodku co prawda sporo kosztują, ale są dużo bardziej wytrzymałe niż nawierzchnia ceglana. – Dużo łatwiej, szybciej i czyściej przede wszystkim. Ten kurz nie unosi się w powietrzu, jest wygodniej dla samych zawodniczek, dla całej ekipy, dla dzieci podających piłki – tłumaczy Jakub Puchalski, dyrektor sportowy WTA Katowice Open.

reklama

 

W Katowicach tak profesjonalnie przygotowane należą do rzadkości. Na przykład byłe korty na ulicy Astrów, a raczej tylko to, co z nich pozostało. To nie umknęło uwadze ekspertów oraz internautów. – W tym roku Betonową Kostkę, czyli antynagrodę uzyskało wyburzenie kortów, czyli inwestor, który doprowadził do ich zburzenia. W ich miejscu miały powstać biurowce, ale na razie gospodarzem obiektu jest kto inny. Mieszkańcy Katowic inwestorowi pokazali czerwoną kartę. – Tutaj mieliśmy zaangażowaną stronę społeczną w te korty, która się sprzeciwiała wyburzeniu i po raz kolejny, bo to nie jest pierwszy przypadek, mnóstwo było takich sytuacji kiedy głos społeczny nie jest w ogóle brany pod uwagę – podkreśla Martyna Fołta, Stowarzyszenie Moje Miasto. A szkoda, bo korty poza bogatą historię miały jeszcze jedną wartość. – Pamiętam takie czasy, kiedy we wrześniu był tu nabór do szkółki, dzieci było zdecydowanie więcej niż miejsc, była selekcja – opowiada Tomasz Kuczyński, dziennikarz sportowy Dziennika Zachodniego.

reklama

 

Selekcji dokonał również Urząd Miasta. Na organizacje turnieju Katowice Open miasto wydało półtora miliona złotych. Szkoda tylko, że brakuje pieniędzy na szkolenie następców Janowicza czy Radwańskiej. – Skoro mamy taki turniej, propagujemy tenis, stawiamy na ten sport, to powinniśmy, żeby dzieci coś z tego miały, a nie tylko autograf od gwiazdy Katowice Open – uważa Tomasz Kuczyński. Turniej jest ogromnym wydarzeniem i promocją dla stolicy aglomeracji. Z drugiej jednak strony tenisistki z Katowic nie mają gdzie trenować. Nawet gdyby chciały zdobywać medale dla miasta, to nie ma tu dla nich klubu. – My jako Śląski Związek Tenisowy ubolewamy, że stolica regionu, miejsce gdzie są największe pieniądze, daje fantastyczne możliwości, ale nikt tutaj nie potrafi tego wykorzystać – mówi Dariusz Łukaszewski, prezes Śląskiego Związku Tenisowego.

 

Urzędnicy odbijają piłeczkę i przekonują, że nie ma potrzeby tworzenia klubu. – Wydaje nam się, że skuteczniejsza będzie forma współpracy, czyli miasto wspiera, a klub tworzą ludzie, którzy znają się lepiej niż administracja, czyli szkolenie, jak budować klub. Dlatego my chcemy udostępniać korty tenisowe, a po drugie przeznaczać pieniądze na rozwój tenisa – odpowiada Krzysztof Mikuła, wiceprezydent Katowic.

 

Ile dokładnie, tego na razie nie wiadomo. Wiadomo, że miasto prowadzi zaawansowane rozmowy z dwoma szkółkami. Na razie jednak Katowice w szkoleniu dzieci wylądowały poza grą. <.>

 

 

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button