Wojna w Ukrainie. Minął rok od rosyjskiej inwazji
Alla Hanzha jest jedną setek tysięcy osób, którym po wybuchu wojny udało się uciec z Ukrainy. W Polsce znalazła schronienie, a dzięki pomocy ludzi, także mieszkanie. Ucieczka z Buczy nie była jednak prosta, udało jej się to dopiero po kilku dniach.
– Do tej pory jest to trudne do wspominania, co odbywało się w tamtym czasie. Na szczęście teraz jest już trochę lepiej, spokojniej. Niestety, dzieci zostały w Buczy. Na szczęście są całe i zdrowe, ale przychodzili do nich Ruscy do domu, przeszukiwali wszystkie domy i to było straszne, co tam się działo, aż w końcu opuścili Buczę i są już bezpieczni, udało im się dostać do Czech – mówi Alla Hanzha, obywatelka Ukrainy.
Równo rok temu nie tylko Ukrańcy obudzili się w innej rzeczywistości. Od rana zza wschodniej granicy napływały informacje o tym, że wojska rosyjskie zaatakowały niepodległy kraj.
– Nie włączałam telewizora, tylko obudziłam się, bo zadzwoniła do mnie siostra i powiedziała, że zaczęła się u nas wojna. Że wszystko jest zbombardowane, lotniska są zbombardowane i oni nie będą mogli tutaj do nas wyjechać, jak planowaliśmy, że ona przyjedzie tu do nas z dziećmi. Nie mogą teraz na przykład wyrobić dokumentów, których brakuje – mówi Oksana Mytiai, mieszkanka Woli, wypowiedź z 24 lutego 2022 r.
W ciągu pierwszych tygodni wojny do Polski przyjeżdżały dziennie dziesiątki tysięcy uchodźców. Szacuje się, że obecnie w naszym kraju jest ich ponad milion. Przyjeżdżali głównie pociągami, takim jak ten, który 28 lutego dotarł do małopolskiego Olkusza.
– Mamy dla wszystkich przyjeżdżających przygotowany ciepły posiłek, specjalnie przygotowane miejsce dla matek z dziećmi, w pełnej gotowości są wszystkie służby porządkowe, służby sanitarne i służby medyczne – mówi Bogumił Sobczyk, starosta powiatowy w Olkuszu, wypowiedź z 28 lutego 2022 r.
Pomoc szła z każdej strony. W halach sportowych organizowano zbiórki żywności, odzieży i środków czystości. W przyjęcie uchodźców angażowały się instytucje, ale też mnóstwo osób prywatnych.
– Nasze społeczeństwo – tu na Górnym Śląsku, ale i w całej Polsce okazało się bardzo otwarte. Nie jest
takim społeczeństwem wsobnym, tylko takim bardzo otwartym, gotowym na przyjęcie naszych uchodźców z Ukrainy. Otwarły się domy zakonne, otwarły się mieszkania, seminarium duchowne, wszystkie instytucje kościelne się otwarły i było to dla nas coś naturalnego – mówi abp Wiktor Skworc, metropolita katowicki.
Chociaż widoków jak te z katowickiego dworca już dawno nie ma, nie znaczy to, że Górny Śląsk o wojnie zapomniał. W rocznicę rosyjskiej napaści na Ukrainę na Placu Wolności w Katowicach można oglądać wystawę kilkunastu sugestywnych zdjęć z Ukrainy.
– To jest dwanaście głównych zagadnień wojny. Tam są i żołnierze i cywile i zbrodnie i taki ogólny opis – czym ta wojna jest? Czym ona jest dla nas, uchodźcy, polska pomoc, wszystko co wydawało nam się najważniejsze, co można w tym zawrzeć. Są pokazani zwykli ludzie, pojawiają się oczywiście znane postacie, ale są przede wszystkim zwykli ludzie, którzy opowiadają. Zdjęcie, krótka wypowiedź człowieka, który to przeżył, który to widział – mówi Przemysław Miśkiewicz, Stowarzyszenie Pokolenie, organizator wystawy.
O wojnie przypominają też w Gliwicach. W piątek przed Urzędem Miejskim uczniowie rozwinęli prawie 40-metrową flagę w barwach Ukrainy.
– Do projektu przyłączyło się 93 artystów oraz młodzież z koweńskiego gimnazjum artystycznego na Litwie. W związku z czym nadesłano 350 kwartałów o formacie 30 na 30, tkanin, wykonanych przeróżnistymi technikami – mówi Agnieszka Chrzanowska-Małys, Związek Polskich Artystów Plastyków.
Chociać obywatele Ukrainy nie otrzymują już takiej pomocy jak w pierwszych tygodniach wojny, to nie znaczy, że nie potrzebują jej wcale. Cały czas pomaga między innymi Caritas Archidiecezji Katowickiej. Codziennie do punktu na katowickim dworcu PKP przychodzi około 100 osób z prośbą o pomoc. W samej Caritasie zarejestrowanych jest ok. 5 tys. osób, które otrzymują wsparcie.
– Potrzebują przede wszystkim tego doraźnego wsparcia na samym początku, które dajemy w punktach recepcyjnych i informacyjnych. Ale też świadczymy tę długofalową pomoc związaną z prowadzeniem Centrum Pomocy Migrantom i Uchodźcom, gdzie oferujemy pomoc związaną np. z tłumaczeniem dokumentów na język polski z języka ukraińskiego, pomagamy szukać mieszkania – mówi ks. Łukasz Stawarz, dyrektor Caritas Archidiecezji Katowickiej.
Taka pomoc jest bardzo ważna, ale trzeba patrzeć dalej. Przykładowo w Katowicach kila dni temu otwarte zostało centrum integracji „Spilno”, w którym dzieci i młodzież z Ukrainy mogą wziąć udział w różnego rodzaju zajęciach i warsztatach. Bo chociaż nikt nie wie jak długo potrwa wojna i jakim wynikiem się zakończy, to pewne jest, że część uchodźców zostanie u nas na stałe. Ważne jest, żeby czuli się w Polsce jak najlepiej.
Autor: Paweł Jędrusik