Wojna w Ukrainie. Na pierwszej linii frontu ortopeda ze Śląska WIDEO
Skromny, empatyczny i wrażliwy. Młody lekarz, Jakub Szczerba, ortopeda ze Śląska był na pierwszej lini frontu wojny w Ukrainie. Pojechał pomagać, a przede wszystkim ratować ludzkie życie. Pracował w szpitalu polowym i opatrywał rany tych, którzy walczą o swoją wolność z bronią w ręku. Widział śmierć, czuł strach i niepewność każdego dnia. O tym co przeżył będąc w Ukrainie opowiedział dziś, dwa tygodnie po powrocie.
Tak wygląda pomoc medyczna na pierwszej linii frontu, widziana oczyma lekarza Jakuba Szczerby, który postanowił nieść pomoc rannym żołnierzom w Ukrainie WIDEO
Przez około półtora miesiąca był wszędzie tam, gdzie była potrzebna jego pomoc. Pan Jakub należy do Fundacji „W Międzyczasie” polskich medyków pola walki.
-My jako fundacja wspieramy zarówno oddziały na tyłach, czyli pomagamy zarówno w szpitalu polowym, pomagamy w ewakuacji, ewakuacji medycznej z linii frontu, ale również pomagamy tam w tym samym punkcie, gdzie toczą się walki, czyli fizycznie ściągamy chłopaków z okopów rannych i chcemy ich po porostu dowieźć bezpiecznie do szpitala. Czyli ta praca wiąże się z tym, że często są takie sytuacje, które generują duże niebezpieczeństwo, więc wiąże się to z dużym ryzykiem — mówi Jakub Szczerba, Fundacja „W międzyczasie”.
Jak podkreśla Jakub Szczerba, w Ukrainie toczy się wojna artyleryjska. Jedna na sto ran jest od kuli, reszta od odłamków. Żołnierz nie widzi swojego przeciwnika, ale znalezienie się w nieodpowiednim miejscu, może kosztować go życie. To także niewyobrażalny stres.
-Najgorsze w tym, dla mnie najgorsze było oczekiwanie aż ustanie ostrzał, oczekiwanie na to, aby przeciwnik dał nam szanse rozpocząć nasze działania. Kiedy już człowiek zaczyna działać, kiedy już pada rozkaz, że trzeba udzielić pomocy, kiedy mamy już tego rannego i udzielamy mu pomocy, to trochę zapominamy o tych wszystkich niebezpieczeństwach, co to też ma swoją negatywną stronę. Ale skupiamy się na tym, aby pomóc rannemu, bo on jest dla nas najważniejszy — mówi Jakub Szczerba, Fundacja „W międzyczasie”.
Zagrożenie istnieje cały czas, nawet już w szpitalu polowym. Najważniejsze jednak jest, aby bez względu na okoliczności trwać w niesieniu pomocy.
-Nie chciałbym nigdy dojść do takiego momentu, że człowiek zobojętnieje na to wszystko, co tam się dzieje, a łatwo do tego dopuścić. Kiedy człowiek jest zmęczony, nie ma siły, jest zagrożony, to łatwo powiedzieć sobie słuchaj ,,nie mogę Ci pomóc i odejść” . Ale to nie jest praca medyka bojowego. My tam musimy być i tam musimy do końca tego rannego zabezpieczyć i z nim zostać, pomimo tego niebezpieczeństwa, które jest. Jak już wchodzimy w to zadanie to nie możemy się wycofać — mówi Jakub Szczerba Fundacja W międzyczasie
Choć pytanie o powrót na front jest trudne, ale jak mówi Jakub Szczerba, tam na linii frontu wciąż pracują jego przyjaciele i bardzo możliwe, że gdy będzie taka potrzeba, wróci tam by dalej nieść pomoc.
Weronika Palka