Wraca temat Żabich Dołów. Wjechał ciężki sprzęt
Społeczników zrzeszonych w Stowarzyszenia działające na rzecz terenu objętego ochroną zaniepokoił ciężki sprzęt, który w poniedziałek miał pojawić się na terenie hałdy Orzeł Biały. Nikt nie w jakim celu pojawiły się koparki, które nasyp zaczęły rozbierać. Mieszkańcy Bytomia, Chorzowa i Piekar Śląskich nie tracą więc czasu i interweniują w sprawie terenu, który leży im na sercu.
Dziś na terenie hałdy w Bytomiu, gdzie jeszcze wczoraj widoczny był ciężki sprzęt, po koparce zostały wyłącznie ślady gąsienic. „Szok, niedowierzanie, rozpacz i bezsilna złość” mówią mieszkańcy miast, które leżą w bezpośrednim sąsiedztwie Żabich Dołów, o zachowanie których przyrodniczych walorów walczą od wielu miesięcy. Lokalni działacze nie wiedzą, czym spowodowana jest rozbiórka hałdy, jednak jednomyślnie nie godzą się na to, ponieważ od lat to kolonia gniazd jaskółki brzegówki.
– … ma tam powstać jakieś centrum logistyczne czy magazyn, nie wiemy dokładnie. Ale wiemy, że uzyskali decyzję środowiskową, według której ta właśnie skarpa miała zostać nienaruszona. Niestety ta południowa część skarpy zniszczona jest od dawna, już w zesłym roku zniszczono część i mniej więcej dwie trzecie czy nawet trzy czwarte tej pierwotnej kolonii brzegówek. Został ten niewielki fragment od strony wschodniej i właśnie wczoraj ten fragment uległ też zniszczeniu – mówi Natalia Białokoz, aktywistka społeczna, przyrodniczka.
– Jest okres wiosenny, zniknęły już jakieś drzewa, które tutaj rosły. Więc nie za bardzo wiadomo, co jest tutaj przyczyną. Tym bardziej, że o ile dobrze wiemy, jest decyzja środowiskowa, która zabrania rozbiórki tej hałdy, którą mamy za plecami. Są takie akcje sprzątania Żabich Dołów, są takie akcje ochrony fragmentów Żabich Dołów przed ich zniszczeniem. Z wielu stron ta cywilizacja napiera na ten ostatni taki fragment przyrody pomiędzy Chorzowem, Bytomiem a Piekarami – mówi Wojciech Dinges, aktywista społeczny, mieszkaniec Chorzowa.
Mieszkańcy o niepokojącej sytuacji niezwłocznie zaalarmowali urzędników, choć są zdania, że żadna interwencja nie cofnie zniszczeń. Dlatego postanowili sprawę nagłośnić, by dalsze ewentualne prace na terenie hałdy powstrzymać. Jak przekazał dziś bytomski urząd, przeprowadzono na miejscu kontrolę.
– Okazało się, że prace z użyciem sprzętu ciężkiego wykonywane są na terenie sąsiadującym bezpośrednio z zespołem przyrodniczo-krajobrazowym, na terenie prywatnym. A prace ziemne, które były tam wykonywane co do zasady nie wymagają żadnych dodatkowych pozwoleń. Na terenie prowadzonym znajdują się miejsca siedliskowe, które mogą już być zamieszkałe przez ptaki i wskazano, że jakiekolwiek niszczenie tych obszarów i tych siedlisk wymaga przede wszystkim konsultacji z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska – mówi Wojciech Bryś, naczelnik wydziału inżynierii środowiska UM Bytom.
Firma prowadząca prace miała zapewnić urzędników, że do końca okresu lęgowego odstępuje od realizacji prac, a wszelkie ewentualne kolejne prace będą konsultowane z przedstawicielami urzędu. Jednocześnie Urząd Miasta Bytom poinformował, że do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska zostanie złożone zawiadomienie o możliwości niszczenia siedlisk.
Autor: Fatima Orlińska