Wspomnienia z powstania w będzińskim gettcie [WIDEO]
Pasażerowie, którzy dziś wsiadali lub wysiadali z pociągów na dworcu PKP w Będzinie zastali tam stare walizki, buty, a nawet przedwojenne dziecięce zabawki. Artefakty z okresu II wojny światowej zostały pozostawione na peronie dworca po to, by przypomnieć o rocznicy likwidacji żydowskich gett, w tym również tego w Będzinie 1 sierpnia 1943 r.
–Najbliższe nam, czyli to będzińskie getto na Kamionce i getto sosnowieckie na Środuli, w tym samym czasie, o tej samej porze zaczęły być likwidowane. Oczywiście były to transporty. To nie jest tak jak dzisiaj, że słyszymy sygnał i jedzie pociąg z Częstochowy do Katowic. To były transporty wagonami bydlęcymi bez żadnych sygnałów – mówi Adam Szydłowski, znawca kultury żydowskiej Będzina.
1 sierpnia to również dzień, w którym warto pamiętać o tych, którzy nie poddali się i podjęli nierówną walkę z Niemcami, w ramach bardzo krótkich i krwawych powstań w gettach będzińskim i sosnowieckim. Ludzie tacy jak np. Frumka Płotnicka czy Bracia Kożuch, nie opuścili gett i pozostali tam na zawsze.
–To dla mnie bardzo smutny dzień. To dzień, w którym członkowie mojej rodziny zostali deportowani z żydowskiego getta w Będzinie, prosto do komór gazowych obozu koncentracyjnego Auschwitz. To bardzo smutny dzień, dla każdego, kto miał rodzinę w Będzinie. W 1939 r. W Będzinie żyło około 27 tys. Żydów. Dzisiaj nie ma już Żydów w Będzinie, większość z nich prawie 90% zostało zamordowanych w Auschvitz – mówi Jeffrey Cymbler, potomek Żydów z Będzina.
Ostanie osoby pochodzenia żydowskiego, których Niemcy zmusili do chowania zwłok, czy wynoszenia mebli, opuściły getto w Będzinie na początku 1944 r.
ZOBACZ MATERIAŁ SILESIA FLESZ
Bartosz Bednarczuk