Wybory 2024. Niska frekwencja w woj. śląskim WIDEO
Wybory samorządowe 2024 przeszły do historii. Zakończyło je ekspresowe liczenie głosów, bo już po kilkunastu godzinach od zamknięcia lokali wyborczych poznaliśmy wszystkie wyniki. Wśród nich te dotyczące frekwencji. Niestety województwo śląskie znów nie ma się czym pochwalić. W drugiej turze do urn w regionie poszło niespełna 42% uprawnionych, co daje nam trzecie miejsce na niechlubnym podium. Fatima Orlińska.
Niespełna 42%, to prawie 740 tysięcy wydanych kart z ponad 1 mln 700 tys. uprawnionych do głosowania. Tylu wyborców w niedzielę 21 kwietnia wzięło udział w wyborach na prezydentów, burmistrzów i wójtów w województwie śląskim. Wynik nie jest najgorszy, choć plasuje nas na końcu listy osiągnięć frekwencyjnych. Najniższą frekwencję odnotowano w Rudzie Śląskiej, gdzie nieco ponad 32% uprawnionych wybrało się do lokali wyborczych, a jednocześnie zwycięzca Michał Pierończyk zyskał najlepszy w województwie, bo ponad 70 procentowy wynik.
– Prezydentura aktywna, w ogóle wyjście radnych do ludzi też – ale to nie na końcu kampanii, tylko w trakcie całej kadencji, powinno dać lepsze efekty. I nad tym trzeba pracować u podstaw. Rozmawiać z ludźmi, być dostępnym, zwracać uwagę, że jest coś takiego jak samorząd, że od tego samorządu to i to zależy, pokazać ludziom te konkrety. Ze ten plac zabaw, ta droga, ten chodnik, ta ławka, kosz na śmieci czy przycięcie drzewa to właśnie zależy od samorządu. Wytłumaczenie tego to jest pierwszy krok do zwiększenia frekwencji – mówi Michał Pieroczńyk, prezydent elekt Rudzy Śląskiej.
Najlepszą frewkencją z kolei, zaraz po powiecie częstochowskim, mogą pochwalić się Mysłowice. Tam o najbliższych pięciu latach w mieście chciało zadecydować ponad 49% uprawnionych do głosowania. W drugiej turze wyborów zwyciężył dotychczas pełniący urząd, prezydent Dariusz Wójtowicz, zdobywając ponad 56 procentowe poparcie mieszkańców.
– Wybory to powinno być święto demokracji, a nie obrzucanie się błotem. Ja robiłem w czasie kampanii wyborczej wszystko, aby moich przeciwników nie pokazywać w złym świetle, tylko pokazywać merytoryczną sferę kampanii wyborczej, co chcemy zrobić, co zrobiliśmy już dla naszych mieszkańców. Z drugiej sgtrony lał się hejt, kłamstwa, półprawdy. Ja nie przeżyłem czegoś takiego jeszcze nigdy, pomimo że 27 lat jestem już w polityce. Pierwszy raz się spotkałem w Mysłowicach z tak okropną kampanią wyboczą, tak wulgarną, niegrzeczną – mówi Dariusz Wójtowicz, prezydent elekt Mysłowic.
Faktycznie emocje panujące w danym mieście mogą przełożyć się na zainteresowanie wyborami, ale nie w tak znaczącym stopniu. Specjaliści podkreślają, że to w dużej mierze brak edukacji społecznej, a poza tym druga tura rządzi się swoimi prawami.
– Dużo mówimy o tej edukacji obywatelskiej, a niewiele w tej materii się dzieje. Czy to się da zmienić, nie jestem w tej materii akurat optymistą, natomiast nie fetyszyzowałbym frekwencji. Oczywiście, że ona jest ważna i istotna, ale przecież legitymizacja w postaci wyborów się dokonała, ludzie wybrali. Jakaś część osób spora została w domu, tak się stało, ale władza została wybrana, ma legitymację, może rządzić, no i teraz najważniejsze się będzie działo – mówi dr Tomasz Słupik, politolog UŚ w Katowicach.
I jak zapowiadają wybrani przez społeczności lokalne prezydenci, realizację swoich wyborczych obietnic i zobowiązań zaczynają od dziś. Również po to, by na frekwencję za kolejnych pięć lat pracować.