Wzięli kredyty we franku szwajcarskim i bankrutują! Ponad pół miliona Polaków zostanie bez pomocy?
Dziś – między innymi w ich sprawie, zebrała się Komisja Stabilności Finansowej. O poszukiwaniu sposobu na pomoc dla ponad pół miliona Polaków i o tym czy ta pomoc im się w ogóle należy, Michał Mitoraj.
Spotkanie na finał którego w całej Polsce czekało dziś około 700 tysięcy osób. Z jednej strony członkowie Komitetu Stabilności Finansowej państwa z drugiej przedstawiciele wybranych banków komercyjnych. Główny temat rozmów to wpływ rosnącego kursu franka szwajcarskiego na polską gospodarkę, a zwłaszcza na portfele tysięcy Polaków, którzy właśnie w tej walucie spłacają swoje kredyty. Na wniosek premier Ewy Kopacz komisja ma w najbliższym czasie zbadać legalność działania banków w sprawie kredytów. Padły też propozycje, aby bankierzy nieco przychylniej spojrzeli na swoich klientów i na przykład pozwoliły na spłatę kredytów po stałym kursie. Niezmiennie politycy podobnie jak w zeszłym tygodniu apelują o spokój. -Poczekajmy kilka dni, kilkanaście a może trochę dłużej, aż samych Szwajcarów zbyt silny frank będzie uwierał – uważa Janusz Piechociński, wicepremier, Minister Gospodarki.
Szwajcarów jednak jak się okazuje nic nie uwiera. Panika na rynkach powoli opada, jednak i tak za franka trzeba zapłacić średnio 4 złote 30 groszy. -Jeżeli chodzi o decyzję Banku Centralnego Szwajcarii, to można powiedzieć, że ona była spodziewana, że nastąpi. Natomiast czas, w którym to nastąpiło był zaskoczeniem dla rynku – mówi Sławomir Sikora, prezes zarządu Banku City Handlowy. To doprowadziło do paniki i zamieszania na rynkach światowych. W szczytowym momencie, czyli parę minut przed godziną 11.00 w zeszły czwartek szwajcarska waluta sięgnęła pułapu 5,19zł! Jeszcze dzień wcześniej za jednego franka trzeba było zapłacić jedynie 3,50. Przy dzisiejszym średnim kursie 4,30, biorąc pod uwagę przeciętne zadłużenie Polaków w tej walucie oznacza to średnio o 300 złotych wyższą, comiesięczną ratę. Mimo wszystko najlepsze rozwiązanie w tej sytuacji zdaniem ekspertów, to nie wpadanie w panikę. -W czwartek będzie posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego i jeżeli oni osłabią w znacznym stopniu euro, a euro jak powiedzieliśmy jest powiązane w jakiś sposób z frankiem, to i my odczujemy tego skutki – uważa Andrzej Koniuk, analityk rynków finansowych.
W ostateczności zanim sytuacja się nie uspokoi, ratować można się zawieszeniem spłaty kredytu, bądź jego przewalutowaniem. Oczywiście jeśli takie możliwości daje zawarta umowa. Związek Banków Polskich nie ma jednak wątpliwości, o zbiorowych ulgach dla "frankowiczów" należy zapomnieć. -Powinniśmy odróżnić pomoc, która jest udzielana indywidualnie, od jakiejś pomocy powszechnej, takiego powszechnego odpustu, bo to jest mało realne – podkreśla Jerzy Bańka, wiceprezes Związku Banków Polskich. W Polsce zaciągniętych jest obecnie niemal 2 miliony (1,8 mln) długoterminowych kredytów hipotecznych, z czego połowa to kredyty złotówkowe, a druga – walutowe. Z tego około 700 tysięcy we franku szwajcarskim. Oczekiwanie jednak na pomoc rządu w kłopotach ze spłatą kredytu, to zdaniem ekonomistów, zdecydowanie nadużycie. -Jeśli ktoś wziął kredyt na przykład w złotych, no to można się zastanowić, czy w takim razie frankowcy powinni oddać zaoszczędzoną część w 2007, nie wiem 2008 roku w stosunku do kredytów złotowych. No ci złotowi, są w tym momencie poszkodowani – uważa Marek Zuber, ekonomista.
Mimo to pomysłów na pomoc tak zwanym frankowiczom nie brakuje i to od prawej do lewej strony sceny politycznej. Politycy proponują spłatę kredytu po kursie sprzed uwolnienia franka, lub utworzenie funduszu pomocy kredytobiorcom dzięki nałożeniu na banki nowego podatku od transakcji finansowych.