reklama
KategorieWiadomość dnia

Zostawił 1,5 roczne dziecko w mieszkaniu, bo musiał się napić. Dziewczynka chodziła po rozbitym szkle

W czasie kiedy jego żona była w pracy, pozostawił dziecko samo w domu i poszedł się napić. Płaczącą dziewczynkę, bez opieki zastała kuratorka sądowa, która przyszła sprawdzić jak się sprawuje mężczyzna skazany przez sąd za znęcanie się nad żoną.

 

Sytuacja miała miejsce w Warszawie. Kuratorka sądowa posiadająca pod nadzorem 26-letniego mieszkańca Śródmieścia odwiedziła jego rodzinę, żeby sprawdzić jak sprawuje się mężczyzna, mający wyrok za psychiczne i fizyczne znęcanie się nad żoną. Łukasz K. miał sądowy obowiązek powstrzymania się od spożywania alkoholu. To co zastała na miejscu pracownica sądu mocno ja zaniepokoiło. Kiedy pukała do drzwi mieszkania słyszała tylko płacz małego dziecka. Po krótkim czasie na miejscu pojawił się pijany ojciec dziecka. Mówił, że poszedł tylko wynieść śmieci i tylko na chwile zostawił córkę. Jego stan trzeźwości wskazywał jednak na zupełnie inną wersje wydarzeń.

Kobieta zastała w mieszkaniu zapłakaną i wystraszoną półtoraroczną dziewczynkę. Po podłodze, po której chodziła leżały kawałki szkła po stłuczonej butelce. O wszystkim telefonicznie powiadomiła śródmiejskich policjantów oraz matkę dziecka, która w tym czasie przebywała w pracy. Po kilku minutach na miejsce przyjechali wywiadowcy, którzy zatrzymali coraz to bardziej agresywnego mężczyznę. Dziecko zostało przekazane pod opiekę matki, która musiał zwolnić się tego dnia z pracy. 26-latek wykrzykiwał wobec wszystkich wulgarne słowa i podkreślał, że musiał się napić, ponieważ cztery dni temu wrócił do domu z odwyku.

Nieodpowiedzialny, mający ponad 2 promile alkoholu w organizmie ojciec, trafił do policyjnego aresztu. Następnego dnia usłyszał zarzut narażenia na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu swojego dziecka, za co może mu grozić nawet 5 lat więzienia. Funkcjonariusze przekazali też sprawę do sądu rodzinnego.

Powiązane artykuły

 

(źródło:www.policja.pl)

Pokaż więcej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button