Marian Zembala tłumaczy się ze słów o zwalnianiu strajkujących. Opozycja chce jego dymisji
Pierwsze dni pracy i od razu żądanie dymisji. Nic więc dziwnego, że Marian Zembala dalej w polityczne dyskusje wchodzić nie zamierza: – Witam państwa i cieszę się, że obchodzimy 40-lecie wspaniałego wydziału. Do zobaczenia. Opozycja tak oszczędna w komentarzach nie jest. I mimo, że Marian Zembala ministrem jest od 3 dni już chce jego odwołania. Wszystko przez wypowiedz profesora Zembali, że jeżeli ktokolwiek z pracowników jego szpitala podjąłby strajk, na drugi dzień zostałby zwolniony. Solidarność, Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych oraz opozycja już wystosowały w tej sprawie list do premier Ewy Kopacz. – To jest po raz pierwszy tak ostra reakcja Solidarności, ale my musimy bronić to, o co walczyliśmy 35 lat temu i to nie są żadne zagrywki polityczne – oznajmia Piotr Duda, szef "Solidarności".
To właśnie brakiem politycznej ogłady, a nie arogancją partyjni koledzy tłumaczą wpadkę profesora. – Jest człowiekiem obdarzonym dużym autorytetem. Ma też swój temperament, ale także dokonania życiowe i jeżeli taka osoba zostaje ministrem, to zazwyczaj trochę czasu zajmuje zanim okrzepnie i zanim przyzwyczai się do sytuacji, w której jego słowa są tak szeroko komentowane – wyjaśnia Marek Wójcik, poseł PO. On sam ocenił, że fragmenty jego wypowiedzi zaczęły żyć własnym życiem i na antenie radiowej Jedynki wyjaśnił, że jako lekarz, w sytuacji, gdy chodzi o strajk polegający przede wszystkim na odejściu od łóżek, będzie absolutnie przy chorym. – Powiedziałem, że o ile niemoralne jest odejście od pacjenta, a są inne formy wyrażania protestu, negocjacji, mediacji, to jako minister zdrowia jestem człowiekiem dialogu.
Jego współpracownicy nie mają jednak wątpliwości, że stanowczy charakter profesora i jego wysokie wymagania – choć sprawdzały się w prowadzeniu szpitala – na politycznej scenie mogą stać się źródłem jego problemów. – Jak szef za bardzo wymaga to ciągnie wszystkich współpracowników. Jednym się to podoba innym nie, bo się muszą po prostu naharować, a nie wszyscy chcą robić jak wół. Marian Zembala podobnie jak Zbigniew Religa to jest taki typ, który by robił od rana do wieczora nie zwracając uwagi na innych, co może niektórych wkurzać – opowiada prof. Jan Sarna, dyrektor Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii. O ile jednak na współpracowników zdarza mu się uwagi nie zwracać, wszyscy zgodnie twierdzą, że szczególnie opiekuje się swoimi pacjentami. – Wszystkich chciałby przytulic do serca, wszystkim pomóc. Wiem, że nawet biednym pacjentom kupował węgiel na zimę. Najmłodszemu dziecku, któremu przeszczepiono serce – Alankowi, jego rodzina znajdowała się w bardzo trudnych warunkach mieszkaniowych i on pomógł załatwić zamianę mieszkania, więc interesuje go nie tylko medycyna, ale przede wszystkim człowiek – podkreśla Agata Pustułka, publicystka medyczna.
Przez najbliższe cztery miesiące będzie jednak musiał brać udział w politycznej karuzeli, bo premier Ewa Kopacz stanowczo zapewniła, że jego pozycja jako ministra zdrowia zagrożona nie jest. <.>