W tym tygodniu Łukasz Wiliński z Katowic przywitał się z morzem. Tak, w ramach swojej niezwykłej podróży „Trajką dookoła Polski” dotarł nad Bałtyk. TVS jest patronem tej wyprawy. A Łukasz każdy dzień opisuje na Facebooku.
-Moja trajkowa Sigma pokazywała 44 stopnie – napisał 21 lipca. – Przy takiej pogodzie to nie na trajkę, ale do jakiejś wody powinno się wskoczyć. No cóż, takie zachciewajki nie dla nas. Etap trzeba wykonać. Nastąpiło „ścięcie” Polski i dziś mieliśmy zawitać do Ustki (podobno nawet burmistrz na nas czekał), ale dostałem takiego powera, że stwierdziliśmy, że zamiast siedzieć na plaży w Ustce, lepiej pokręcić za Ustkę i jutro mieć znów ok. 80 km, niż 120. Tym bardziej, że jazda w takim ukropie to naprawdę zabójstwo. Szukając najlepszej drogi przez Słupsk, trafiliśmy na fantastycznego człowieka (kolejnego na naszej drodze), który nie dość, że nas przeprowadził przez miasto, to jeszcze zaserwował szybką lekcję historii miasta i pokazał kilka ciekawych obiektów. Z kolei z Ustki wyjechali dwaj rowerzyści, którzy pokazali fajne miejsce na odpoczynek od upałów, a później towarzyszyli nam kawałek w drodze do Jarosławca, skąd jutro pokręcimy dalej! PS. Niestety nasz skład się zmniejszył o jedną osobę
Co wydarzyło w podróży Trajką dookoła Polski się 22 lipca?
-Nocleg na harcerskim polu namiotowym ma jedną zaletę i jedną wadę. Zaletą jest to, że rano ryknęła z megafonu pobudka i harcerski (chyba) hejnał. Wadą jest to, że, niestety, myśmy już dawno byli po śniadaniu, gotowi do drogi. Pierwszy możliwy zjazd nad morze pozwolił przywitać się z Bałtykiem (na zamoczenie nóg nie ma czasu). Niestety, potem nastąpiło spowolnienie (albo widoki, albo jazda), by nałykać się jodu. Niestety człowiekowi ze Śląska długi kontakt ze świeżym powietrzem szkodzi i trzeba była szybko powrócić na drogę z tirami, bym mógł przeprowadzić inhalację. Po niedługim czasie dobrnęliśmy do nadmorskich miejscowości. Jako człowiekowi, który ponad miesiąc jest odcięty od gier (zwłaszcza serii Sniper Ellite), gdy wjechaliśmy na teren, gdzie nie rządzi żadne prawo, a ludzie (a raczej barany) totalnie lekceważą WSZELKIE przepisy ruchu drogowego, włączył się instynkt mordercy. Dla dobra turystów, Danusia jechała pierwsza i torowała drogę „maszynie śmierci”. Tylko dzięki Niej udało się uniknąć rozlewu krwi. Zastanawiam się co będzie dalej…. Ponieważ moje ferrari dziś naprawdę pędziło to w Ustroniu Morskim (gdzie śpimy), oprócz Pani Wójt czekała…. Policja, który wlepiła mi upragniony mandat!
Co to za wyprawa?
Przypomnijmy. Trasa podróży „Trajką przez Polskę” wiedzie z Cieszyna, skąd Łukasz Wiliński wyruszył na początku lipca, w stronę Bieszczad, do Ustrzyk, potem na północ, w stronę Gołdapi i Klewin, przez Ustkę i Wolin, w dół, przez Rzepin, Jelenią Górę, Karpacz, Paczków, Nysę, Zebrzydowice znów do Cieszyna. Razem z Łukaszem jedzie siedmioosobowa ekipa. I kamper. Bo w kamperze, zgodnie z marzeniem, Łukasz będzie śpi po drodze.
Łukasz Wiliński przyznaje, że organizacja wyprawy to więcej pracy, niż przypuszczał. Ale udało się. Udało mu się też zdobyć patronaty od marszałków województw czy prezydenta Katowic. A dlaczego to taki wielki wyczyn?
Bo Łukasz od urodzenia choruje na dziecięce porażenie mózgowe. O sobie mówi: Rower daje mi poczucie wolności. Pierwsze moje trzy kółka kupił w 2008 roku . W 2016 roku ogłosił akcję: 40 km na 40. urodziny. – Dziś na 40 km nie opłaca mi się wyjmować trajki – śmieje się. Dziś ma trajkę – ferrari. – Wygodny fotel sprawił, że kręciłem non stop przez 24 godziny! – mówi. – Moim mottem jest: tylko śmierć może mnie usprawiedliwić z niewykonania założonych celów, trzymajcie więc kciuki, bym żywy dojechał do mety. I pamiętajcie: jeśli faktycznie czegoś chcecie, nie ma przeszkód by tego nie zrealizować.