Potężne pożary w Katowicach i Mikołowie WIDEO
Ponad 40 zastępów straży pożarnej całą noc walczyło z ogniem, jaki opanował jedną z hal produkcyjnych w Mikołowie. To drugi podobny pożar w ciągu ostatnich dwóch dni. Sprawy nie mają jednak ze sobą żadnego związku. W obu przypadkach służby nadal pracują nad ustaleniem, co było przyczyną pojawienia się ognia. Łukasz Kądziołka.
Kłęby dymu. Tak było w Mikołowie tuż po pojawieniu się ognia w obiekcie przy ul. Kościuszki. Dzień wcześniej podobny widok mieli mieszkańcy nie tylko Katowic, ale wielu miast dookoła, ponieważ pożar przy ul. Rzepakowej wybuchł jeszcze w ciągu dnia. Dzisiaj rano strażacy dogaszali jeszcze halę w dzielnicy Mikołowa – Kamionce.
–Paliła się w jednej z hal produkcyjnych, bo jest tu duży kompleks hal o wymiarze 200 x 130 metrów. U jednego z najemców zajęły się tworzywa sztuczne i zajęła się część konstrukcji dachu – mówi st. kpt. Jakub Gendarz, Komenda Powiatowa PSP w Mikołowie.
W kulminacyjnym momencie w akcji gaśniczej brało udział około 180 strażaków. Pożarem objęta była część hali o wymiarach 30 na 50 metrów. Zaraz po pojawieniu się płomieni ze środka wyszło 9 osób. Nikomu nic się nie stało. Firma Silingen, której hala stanęła w ogniu, zajmuje się produkcją wyrobów dla przemysłu stalowniczego i odlewniczego.
– Z naszych informacji wynika, że stężenia czegokolwiek wokoło, w powietrzu i jakiekolwiek normy nie są przekroczone – mówi Jacek Gorzelik, Silingen Polska.
Dzisiaj na miejscu pojawił się powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, żeby ocenić stan obiektu. Wiadomo, że nie ucierpiały inne firmy działające w kompleksie. Jeszcze jest zbyt wcześnie na wskazanie przyczyny wybuchu pożaru.
– Zaplanowaliśmy na dzisiaj nasze czynności z biegłym z zakresu pożarnictwa. Jednak czekamy jeszcze aż straż zakończy działania, żebyśmy mogli wejść na miejsce zdarzenia – mówi st. sierż. Izabela Kempka, Komenda Powiatowa Policji w Mikołowie.
Takie czynności zaczęły się już po poniedziałkowym pożarze hali magazynowej, w której składowane były hulajnogi elektryczne. W obiekcie przy ul. Rzepakowej odbyły się oględziny. Jednak jeszcze nie ustalono, co dokładnie spowodowało pożar, który widziały z bardzo dużej odległości tysiące osób. Kłęby czarnego dymu unosiły się nad Katowicami. Później wyczuwalny był nieprzyjemny zapach, a jego źródłem były palące się akumulatory litowo-jonowe.
– Nie uzyskano pisemnej opinii biegłego co do przyczyny tego zdarzenia, a z uwagi na początkowy etap tego postępowania w chwili obecnej nie mogę wypowiadać się co do przebiegu i okoliczności ujawnionych w toku tych oględzin – mówi Sławomir Barnaś, Prokuratura Rejonowa Katowice- Południe.
Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie w hali należącej do firmy Farmacol mogło dojść do zwarcia w instalacji elektrycznej. Choć oba pożary wydarzyły się dzień po dniu nic nie wskazuje na to, że są ze sobą powiązane.
Strasznie wyglądał ten pożar, podobnie było też Katowicach ostatnio :O