Ta historia szokuje. Seryjny morderca z Katowic
Bogdan Arnold, czyli Władca Much, mieszkał na poddaszu kamienicy przy Dąbrowskiego w Katowicach. I tu zabijał kobiety.
-
„Władca Much” a właściwie Bogdan Arnold miał łącznie trzy żony i dwóch synów, jednak żaden z jego związków nie wytrzymał jego sadyzmu i alkoholizmu.
-
Często przebywał w nocnych klubach, gdzie poznawał swoje przyszłe ofiary.
-
Zamordował cztery kobiety, z których każda trudniła się prostytucją
-
Ciała ćwiartował, układał w wanie i zalewał chlorem chcąc przyśpieszyć ich rozkład. Wnętrzności kroił i spuszczał w kanalizacji.
-
Został skazany na karę śmierci, którą wykonano 16 grudnia 1968 r. o 18:40.
Czerwiec 1967. Z mieszkania na poddaszu kamienicy przy ul. Dąbrowskiego 14/9 w Katowicach wydzielał się fetor, a w oknach widać było rój much. Zaniepokojeni mieszkańcy wezwali milicję bo sądzili, że mieszkający tam mężczyzna zmarł. Jednak gdy do mieszkania po linie wszedł strażak – nie znalazł tam właściciela, a kilka poćwiartowanych zwłok w stanie zaawansowanego rozkładu. Wtedy rozpoczęło się polowanie na seryjnego mordercę, który w Katowicach zyskał przydomek „Władca Much”.
Na początek – kilka cytatów z akt sprawy:
Bogdan Arnold: „Kiedy miałem iść do pracy, postanowiłem z nią skończyć i w tym celu udusiłem ją jej własną pończochą. Miałem możność usunięcia tak pierwszych, jak i następnych zwłok, ale ogarnęła mnie jakaś apatia i zaniechałem tego.”
Milicjant: „Pod parapetem leżały ludzkie zwłoki w stanie daleko posuniętego rozkładu. W łazience stała duża drewniana skrzynia murarska obita cynkową blachą. W jej wnętrzu ujawniono kilka ciał. Nie mogliśmy określić płci, ani nawet liczby zwłok. W cuchnącej, rozkładającej się ludzkiej tkance ruszały się tysiące larw, poczwarek, owadów. Spod wanny wystawało owinięte w gazetę podudzie. Weszliśmy do kuchni. Na piecu stał garnek. Wiedzieliśmy już, co będzie w środku… na powierzchni gara pływała rozgotowana ludzka głowa.
Ta koszmarna historia zdarzyła się naprawdę w Katowicach w roku 1967. Bogdan Arnold, sadysta, zamordował kilka kobiet w swoim malutkim mieszkanku na poddaszu kamienicy przy ulicy Dąbrowskiego 14.
Bogdan Arnold. Sadysta
Bogdan Arnold „Władca Much” urodził się 17 lutego 1933 w Kaliszu i z zawodu był elektrykiem, choć jak wynikało z akt sprawy, nigdy nie ukończył szkoły uprawniającej do tego zawodu. O tym, że Arnold miał nie mieć nawet matury, mówił jego ojciec. Mimo młodego wieku (został powieszony mając niecałe 36 lat), miał już trzy żony i dwóch synów. Jednak żaden z jego związków miał nie przetrwać sadyzmu i alkoholizmu, jakie Arnold miał fundować najbliższym.
– Uprawiał ze mną od 2 do 5 stosunków seksualnych dziennie. Pewnego razu, gdy przyszedł do domu pijany, w ciągu nocy zgwałcił mnie osiem razy. Kazał się gryźć po plecach i piersiach”. – zeznawała później Cecylia S., jego druga partnerka.
W Katowicach pojawił się w poszukiwaniu pracy. Zamieszkał przy ul. Dąbrowskiego 14/9 w mieszkaniu na poddaszu kamienicy. Przez ludzi, którzy z nim pracowali, był odbierany jako człowiek otwarty, miły i uczynny. Wieczorami chodził do klubów nocnych lub przesiadywał w barach jak „Kujawiak”, gdzie poznał swoją pierwszą ofiarę.
Ofiara Władcy Much, Maria B.
W 1966 r. do stolika przy którym w barze „Kujawiak” siedział Bogdan Arnold przysiadła się kobieta. Spytała, czy może postawić jej piwo. W trakcie rozmowy wyszło, że szuka noclegu. Arnold zaprosił ją na spacer, a później do swojego mieszkania. Okazało się, że kobieta jest prostytutką. Za to, że zostanie z Arnoldem na noc, życzyła sobie zapłaty 500 zł. Jak zeznawał później, nie chciał płacić kobiecie z Wołynia za seks i wyprosił ją z mieszkania. Ta przed wyjściem miała podrzeć sobie koszulę i powiedzieć, że jeśli jej nie zapłaci to sprawę zgłosi na milicję jako gwałt.
Arnold miał uderzyć kobietę tak, że ta upadła na ziemię. Następnie zaczął ją dusić, a gdy Maria B. w obronie własnej podrapała go, młotkiem murarskim kilka razy uderzył ją w głowę. Po tym, gdy zrozumiał, że kobieta nie żyje, jej ciało ułożył na tapczanie, po czym przez trzy dni pił alkohol. Później stwierdził, że musi „posprzątać”.
Bogdan Arnold ciało swojej pierwszej ofiary chciał najpierw spalić, jednak po pewnym czasie doszedł do wniosku, że nie ma do tego warunków. Dlatego zdecydował, że rozetnie jej brzuch, a wnętrzności spuści w kanalizacji. Poćwiartowane zwłoki wrzucił do wanny i zalał chlorem, by spowolnić ich rozkład. Wcześniej odciął głowę denatce i wrzucił ją do garnka. O zbrodni nikt nigdy nie miał się dowiedzieć. Stało się jednak inaczej.
Kobieta, której nikt nie uwierzył
To, co w całej sprawie szokuje najbardziej to fakt, że „Władcę Much” można było złapać już dużo wcześniej, a to dzięki zeznaniom Ludmiły G., której seryjnemu mordercy udało się uciec. Kobieta miała być siłą wciągnięta przez Arnolda do mieszkania, związana i zgwałcona. Oprawca był jednak na tyle pijany, że nie zdążył jej udusić, bo zasnął. G. uciekła z jego mieszkania, jednak nie udało się jej uciec z budynku, bo drzwi wejściowe do kamienicy, w której mieszkał Bogdan Arnold były zamknięte. W pełni uwolnili ją dopiero mieszkańcy budynku, którzy rano szli do pracy. Kiedy wezwano milicję kobieta była tak roztrzęsiona, że nie była w stanie racjonalnie opowiedzieć milicji, co się stało. Gdy ci doszli do tego, że G. wyszła z Arnoldem z baru dobrowolnie, a do tego trudni się prostytucją, milicjanci stwierdzili, że kobieta może kłamać i nie sprawdzili żadnego z mieszkań.
Kolejne ofiary Bogdana Arnolda
Drugą ofiarę seryjny morderca z Katowic poznał w barze „Mazur”, ale ze względu na częstą zmianę zeznań nie wiadomo, jak dokładnie doszło do morderstwa. Pierwszy wariant mówi, że kobieta miała odkryć zwłoki swojej poprzedniczki i dlatego została zamordowana. Drugi, że po tym gdy zwabił ją do swojego mieszkania, związał jej ręce i nogi i następnego dnia kilkukrotnie gwałcił. Zamordować miał dopiero, gdy kobieta zaczęła krzyczeć słysząc kroki na korytarzu. Kolejnymi ofiarami Arnolda były Stefania M. i Helga S., obie zwabił do domu. Obie zostały u niego na noc. Następnego dnia skrępował je przed rzekomym wyjściem dom pracy, by te go nie okradły. Obie później zamordował. Pierwszą dusząc rękami, a drugą pończochą. Tę ostatnią poznał 22 maja 1967 r., tym samym mordując po raz ostatni.
Proces i skazanie seryjnego mordercy
Polowanie Bogdana Arnolda nie trwało długo, bo zatrzymano go już 14 czerwca 1967 r. , po tym gdy mieszkańcy zauważyli podejrzanego w okolicach huty „Silesia”. Zaś lokatorzy kamienicy zauważyli masę much i larw. Stąd przydomek zabójcy – Władca Much.
Oskarżony o morderstwa Arnold przyznał się do winy i co więcej, twierdził, że mordował całkowicie świadomie. Takiego samego zdania mieli być biegli sądowi. W trakcie wizji lokalnych ochoczo i ze szczegółami opowiadał o makabrycznych wydarzeniach ze swojego mieszkania. Ostatecznie Bogdan Arnold został skazany na karę śmierci przez powieszenie, którą wykonano 16 grudnia 1968 r. o godzinie 18:40. Jego ciało zostało złożone w bezimiennym grobie na jednym z cmentarzy w Katowicach.
W 2021 roku przez internet przebiegła informacja, że mieszkanie, w którym mordował Władca Much, jest do wynajęcia. Jednak sprawa nie jest oczywista. Choć w kamienicy przy ul. Dąbrowskiego istnieje mieszkanie z nr 9 i jest na poddaszu, zmieniona została numeracja i to nie ten lokal. Mieszkanie Arnolda jest obok i jest puste.
Kryminalne historie z przeszłości
Chłopiec wyszedł na podwórko i do dzisiaj nie wrócił do domu. Czy Mateusz Domaradzki żyje?
Szczegółowy opis zbrodni dokonanych przez Bogdana Arnolda oraz wiele innych ciekawych informacji znajduje się w książce Andrzeja Gawlińskiego pt. „Władca Much – Seryjny Morderca Kobiet”.
Źródło: www.kryminalistyczny.pl / Wikipedia; autor: Bartosz Bednarczuk